Recent Posts

wtorek, 29 lipca 2014

Rysunek z dzieciństwa



Temat na dziś: mała analiza mojego rysunku z dzieciństwa. Został on wykonany po wakacjach w Ustce latem 1986, czyli po moim pierwszym w życiu pobycie nad morzem. 


Po pierwsze: rodzice, oprawiajcie bazgroły swoich dzieci. To dla nich wielka radocha, że ich kulfony znajdą się w ramce. Moja została specjalnie pomalowana na czerwono, żeby pasowała do kompozycji i wystroju dziecinnego pokoju. 


Po drugie: moje dolce vita w 86-tym. 
Z punktu widzenia dziecka nad morzem najważniejszym elementem jest żółty piaseczek, w którym może ryć, tarzać się, zakopywać i stawiać babki. Na pamiętnym wyjeździe miały miejsce dramatyczne wydarzenia, gdy zakopałam swojego ulubionego pluszowego zajączka, no i oczywiście przypomniałam sobie o tym dopiero gdy wracałam z plaży. Nastąpił straszliwy ryk, tata musiał się cofnąć w okolice naszego grajdoła i jakimś cudem znalazł zabawkę.

Cudem ocalony...

Niebagatelne znaczenie dla małej malarki ma plażowy kosz. Jego tył dumnie świecił numerem, który był przydzielany wczasowiczom na stałe, podczas ich pobytu w ośrodku. Ponieważ kosz na moim rysunku przedstawiony jest tylko od frontu, numerek wypisałam elegancko w powietrzu tuż obok. Musiały to być ważne cyfry w moim życiu, skoro, dla ich upamiętnienia, złamałam zasady perspektywy i logiki.

Mała malarka z wiaderkiem w rączce widzi samą siebie jako pomniejszoną kopię mamusi. Nic dziwnego, podobieństwo było uderzające, gdyż miałyśmy ten sam kolor upierzenia, a do tego mamusia dla draki kupowała czasem córusi takie same gacie, skarpety i koszulki, jakie sama nosiła.
Z kolei babcia (ta od pierniczków alpejskich) rozstawiła się władczo pośrodku kompozycji. To boss tej sceny świadczącej o tym, że polską rodziną dowodzą kobiety, a im która starsza, to ma większą władzę. 
Babcia ma bujną czuprynę (kręciła włosy na papiloty) i miała potem do mnie pretensje, że zrobiłam jej taki wielki łeb, największy z całego zgromadzenia. Próbowałam tłumaczyć, że to był czysty przypadek, gdyż nie przypuszczałam, że głowa na której będę próbowała namalować loki, osiągnie tak znaczne rozmiary. Ten błąd to była typowa pomyłka "typograficzna": tak jak litera "O" (i inne "okrągłe" litery) wykonana w tych samych rozmiarach, co pozostałe znaki, będzie się zawsze wydawała mniejsza, tak dwa takie same łby będą różnić się rozmiarami w zależności od umieszczenia włosów w czy poza okręgiem:).
Na użytek tej analizy przyjmuję, że dziecięce rysunki mają swój kanon, podobny do egipskiego, więc im większa postać, tym ważniejsza. Babcia więc nie powinna się srożyć, bo widać, że była dla mnie bardzo ważna 

Wygląda natomiast na to, że ojciec jest postacią poboczną. Wciśnięty do kosza, mały, marny, przygaszony (co to za wakacje, z teściową..?). Zlewa się z tłem. Co ciekawe, choć w rzeczywistości jest człowiekiem o bardzo charakterystycznej fizys, którą łatwo naszkicować czy wykonać karykaturę, ja nie potrafiłam oddać żadnej z jego cech szczególnych.
Obrazek latami wisiał w moim pokoju, aż się zaczęłam go trochę wstydzić. Schowałam go wówczas za szafę i powiesiłam mój nieśmiertelny plakat ze Szwajcarią. Teraz wrócił, jako temat postu.
Niektóre z dziecinnych rysunków przypadkiem wychodzą bardzo dobrze. Warto takie fikuśne produkcje zachować i oprawić. Niedociągnięcia warsztatu da się zatuszować ramą. W każdym razie dla mnie oprawa mojego rysunku w "dorosłą" ramkę była nie byle jaką nobilitacją. 


Autorka w koszu numer 22


0 komentarze:

Prześlij komentarz