Recent Posts

środa, 2 lipca 2014

Kryteria wyboru skrzynki


Gdzie najczęściej można spotkać mnie w roli geokeszerki? Skąd pobrać darmowe dzieło sztuki? 
Jeśli kogoś interesują odpowiedzi na te pytania, to poniżej przedstawiam najważniejsze kryteria wyboru skrzynek, które odwiedzam.


Miejsce


Mój obszar działania to okolice Poznania i oraz rejon Darłowo-Koszalin. W Poznaniu mieszkam, na Pomorzu często bywam. Jako okolice Poznania traktuję całą Wielkopolskę, i trasy nie dłuższe niż 2 godziny jazdy samochodem.
 

Skrzynka tradycyjna


Na razie brak mi doświadczenia więc nie porywam się z motyką na słońce. Wybieram skrzynki tradycyjne i o małym stopniu trudności. Ignoruję skrzynki wirtualne, geościeżki, quizy. Stronię też od multikeszy (choć może to się wkrótce zmieni), skrzynek ruchomych, own cache a przede wszystkim od skrzynek-wydarzeń. Obawiam się spotkania innych geokeszerów (zwłaszcza po lekturze forum). Boję się, że zjedzą mnie żywcem...
 

Wielkość skrzynki


Mikrusy zdobywam mniej chętnie z oczywistego względu, że nie upchnę tam klocusia. Są one jedynie dodatkiem do wypraw. Obawiam się, że w moim przypadku, służą tylko do nabijania statystyki. Zdarzyło mi się natknąć na kilka naprawdę pomysłowych (Gniezno), ale nie dają takiej takiej satysfakcji, jak skrzyneczki większe, gdzie mogę zostawić swój ślad. Przygotowuję próbnie kilka zredukowanych formatowo klocusiów, które będę mogła wkładać do małych keszy. Jednak jeszcze nie wiem czy namalowanie tych miniaturek nie będzie tak pracochłonne, że stwierdzę, że oddawanie ich za darmo zbytnio mnie zaboli.
 

Bunkry i wyżki NIET


Bunkrom mówię na razie twarde niet. Pewnie nadejdzie czas, gdy znudzą mnie zwykłe skrzynki i wszystkie będę znajdować zbyt łatwo, by osiągnąć odpowiedni poziom satysfakcji. Wtedy może zdecyduję się na podkręcenie poziomu adrenaliny. Ale na razie nie będę się czołgać i włazić w miejsca gdzie mógłby dopaść mnie atak klaustrofobii. Albo upadek grożący śmiercią lub kalectwem. Odrzucam też skrzynki na terenach, gdzie obowiązuje zakaz wstępu, bo jest to teren prywatny, jakaś niedokończona budowa itp. Przebywanie w takich miejscach ze stałym poczuciem zagrożenia, to nie jest zajęcie na moje nerwy.
 

Urbexy czy rustikale?


Początkowo myślałam, że najczęściej będę działać w samym Poznaniu. Że rozpropaguję klocusie w moim rodzinnym mieście. Jednak tak się złożyło, że w pierwszej kolejności miałam możliwość zeksplorować Koszalin.

Moje refleksje po keszowaniu miejskim były niewesołe. Skrzynki zastałam w różnym stanie, często znajdowały się tam śmieci (wewnątrz i na zewnątrz skrzynki), niepokoiło mnie też to, że niektóre kesze z centrum miasta zaginęły, a właściciele nie interesowali się wielokrotnymi zgłoszeniami o nieznalezieniu. Zdarzały się też dziwne wpisy w logbooku papierowym, których nie uświadczyłam na stronie skrzynki. Powstało ogólne wrażenie ciągłego ruchu i chaosu. No i oczywiście PPP.

Ponieważ w Poznaniu jest jeszcze więcej i keszy i geokeszerów, wysnułam wniosek (być może błędny), że panuje tu jeszcze większy chaos i syf. Wyścigi do FTFów (tak wiem, dałam się już sprowokować i gnałam nad jezioro Rusałka po certyfikat) wykańczające mnie psychiczne. Konkurencja na statystyki (dobra, może sobie tylko wkręcam).
Ogólna i najrozsądniejsza konkluzja jest taka, że w mieście jest trochę niespokojnie, skrzynki giną i wolę keszować dalej od cywilizacji. 
Wiem, że nie powinnam tak szybko się zniechęcać do urbexów, tym bardziej że w Koszalinie spotkała mnie też miła rzecz: geokeszerzy podążający moim śladem, aby zebrać obrazki. Zaś w Poznaniu nie keszowałam prawie w ogóle i w zasadzie nie powinnam się wypowiadać. Jednak nic na to nie poradzę, że na razie bardziej ciągnie mnie w dzicz.

Może to wpływ pogody na mieszczucha, który pragnie wyrwać się z betonu. Zwłaszcza, gdy może dokoptować do drużyny osobę z super wypas GPSem. Wówczas wyprawa do pieńka w lesie staje się prawdziwą przyjemnością.

No nie mogę powiedzieć gdzie to jest, bo jeszcze ktoś by rozpoznał to charakterystyczne miejsce i miał zepsutą zabawę...
 Plan jest taki: w tygodniu jedna skrzynka poznańska, weekend - wyprawa. Ponieważ już zużyłam zapas klocusiów (niektóre od 5 lat czekały na rozpoczęcie akcji), teraz produkcja trwa na bieżąco i przy obecnym tempie mogę rozkładać 4 do 6 obrazków tygodniowo. Zapraszam do zbiorów.

0 komentarze:

Prześlij komentarz