Recent Posts

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Keszowanie w Tatrach


Ambicje były wielkie. Dążenia śmiałe. Pierwotnie marzyłam, by ten post był opisem skrzynek geocache, zdobytych na najwyższych tatrzańskich szczytach, a do każdej z nich oczywiście miało być wrzucone dzieło malarki (zaś potencjalny tytuł wpisu: "Keszowanie na topie"). Plan był bardzo dobry. Niestety wkroczył czynnik ludzki...

sobota, 20 czerwca 2015

Dziewczęco-zwierzęcy seksapil

Balthus źródło

Z okazji premiery filmu Pan Tadeusz przed piętnastoma laty, dość dużo rozprawiało się o głównych postaciach żeńskich występujących w książce i filmie. Dywagowano między innymi na temat tego, która z pań jest bardziej pociągająca dla mężczyzn: młodziutka, słodka i niewinna Zosia, czy lekko podniszczona acz interesująca i ciągle atrakcyjna Telimena. Pytanie to zadawano znanym panom na łamach znanego czasopisma, a większość z rozmówców, co mnie zaskoczyło, opowiadała się za Telimeną. Że niby Zosia nieopierzona, a doświadczona Telimena to lepsza kobieta dla mężczyzny... Zdziwiłam się, bo biologia i atawistyczne instynkty powinny wskazywać na częstszy wybór Zosi. Może owe odpowiedzi miały na celu przypochlebienie się targetowi czasopisma? A może podyktowane były strachem przed ostracyzmem społecznym, po wyznaniu prawdy (pod nazwiskiem), że każdy facet i tak woli młodszą niż starszą?

środa, 10 czerwca 2015

Geocaching na wzgórzach wokół Krakowa


Kraków słynie z przymglonej powietrznej zawiesiny, która ponoć nigdy nie może się rozwiać, bo przepływ powietrza uniemożliwiają otaczające miasto wzgórza...
Ja tam niczego przykrego w krakowskiej atmosferze nie zaobserwowałam, ale skoro meteorologiczno-klimatyczni mędrcy prawią o smogu i spleenie, to widać takowy istnieje. Nie sądzę jednakowoż, by nad Poznaniem wisiały insze wyziewy fiołkowo-witaminowe, toteż uznaję się za osobniczkę przyzwyczajoną do ołowianego powietrza, zaś wzgórza wokół stolicy Małopolski są dobre, bo na szczytach wielu z nich tkwią skrzynki geocache...

Na wstępie upraszam "lokalsów" o wybaczenie mi prostackich, niezgodnych z geografią fizyczną i regionalną ujednoliceń. Dla mnie, jako przybysza z daleka, wszystkie opisane poniżej miejsca podpadają pod kategorię "w okolicach Krakowa".

poniedziałek, 1 czerwca 2015

Wilczy Szaniec

Tuż przy keszu Military Box
Nie ma to, jak opróżnić antałek trunku o wdzięcznej nazwie Valkiria, kryjąc się w rozwalonych zabudowaniach Wilczego Szańca. Z których każde oznaczone jest wyrazistym napisem "Wstęp wzbroniony". Formalizacja warunków i trasy zwiedzania to podobno główna zmiana, jaka nastąpiła tu na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat. Pojawiły się bilety wstępu, płatny parking, przewodnicy, odcięto część drabinek, prowadzących na dachy bunkrów. Ale spokojnie, odjęto nam możliwość penetracji tylko w widocznych miejscach...

środa, 6 maja 2015

Jeleniogórska majówka - zamki



Zwiedzanie okolic Kotliny Jeleniogórskiej w majowych dekoracjach to dla mnie raj na ziemi. To nie mój pierwszy pobyt w tej okolicy (jeśli w góry, to Karkonosze najbliżej) lecz moje pierwsze tutejsze skrzynki geocache. Cichcem liczę na to, że powrócę ze zmasowanym atakiem na wyższe partie terenu.

wtorek, 21 kwietnia 2015

Podsumowanie pierwszego roku keszowania z obrazkami



Zbliża się rocznica założenia bloga i rozpoczęcia akcji Klocusie. Z tej okazji chciałam zrobić małe podsumowanie oraz przedstawić statystyki geokeszerskie.

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Znowu keszowanie w cieniu dębów



Miejsce: Wielkopolska. Miejscowość: Rogalin. Sektor: dęby. Misja: zrobić porządek. To znaczy: zdobyć pozostałe do podjęcia kesze w okolicy oraz sprawdzić co z obrazkami w tych skrzynkach, z których nie miałam żadnych wiadomości.

piątek, 17 kwietnia 2015

Mikro Toruń na wiosnę



Toruńskie keszowanie sprowadziło się do zaliczenia mikrusów w obrębie Starego Miasta. Choć wzdragałam się przed tym, to jednak fakt, że NIE przygotowałam się do wyjazdu pod kątem klocusiowym, zmobilizował mnie do przespacerowania się po starówce i częściowego wyczyszczenia mapy skrzynek.

czwartek, 16 kwietnia 2015

Dobrze o bobrze


Sytuacja przedstawia się tak: 150 lat temu kobieta chcąca uchodzić za atrakcyjną, musiała wcisnąć się w pancerz, który ją tłamsił i przesuwał narządy wewnętrzne w nieanatomiczne miejsca w ciele, w zamian dając iluzję talii osy.

50 lat temu kobieta chcąca uchodzić za atrakcyjną i schludną nie mogła wyjść z domu z umytymi i rozpuszczonymi włosami, bo uznana byłaby za niechluja z marginesu społecznego. Musiała mieć fryzurę starannie utrefioną na wałki i utrwaloną lakierem. 

Obecnie zaś, kiedy śmiejemy się z głupot, które kierowały kanonami urody sprzed lat, kobieta chcąca uchodzić za atrakcyjną i schludną, musi mieć genitalia wygolone na zero, bez jednego kłaczka czy pryszcza. Przyzwoita goła baba musi mieć gołą p***.

czwartek, 9 kwietnia 2015

Zagłębiając się w mroczne ostępy Wielkiego Lasu


Horst Sobota, starszy pan, zamieszkujący leśne obrzeża położonej na zadupiu wioski Mordęgi, twierdzi, że las ma duszę i świadomość. Że jest jednolitym, samowystarczalnym organizmem, z natury podłym i podstępnym. Według Soboty las jest zły, gdyż jest naturalnym przeciwnikiem człowieka i jego działań, mających na celu trzymanie przyrody w ryzach. Las jest zły, bo jest emanacją chaosu. Las jest zły, gdyż zmusza człowieka do atawistycznej walki i wydobywa z niego najgorsze i najprymitywniejsze cechy. Osoba dobra i przyzwoita nie przetrwa w lesie. Zostanie przemielona przez leśny ekosystem i wypluta, niezdolna do dalszej konstruktywnej egzystencji. Tylko prawdziwe bydlaki radzą sobie dusznym cieniu drzew. Tylko okrucieństwo i bezwzględność wpasowują się w klimaks leśny. Las jest esencją zła i zmienia ludzi w zwierzęta... Taka jest teoria Horsta Soboty, bohatera powieści "Wielki Las"

wtorek, 7 kwietnia 2015

Mój obrazek stał się geokretem i będzie podróżował


Słownik malarki wyjaśnił już nie-keszerom znaczenie słowa "geokret". Czytelnikom, którym nie chce wracać się do zmurszałego posta z zeszłego roku, wyjaśniam ponownie: Geokrety to drobne przedmioty, mające za zadanie "podróżować" po skrzynkach geocache. Z miejsca na miejsce przenoszone są przez kolejnych geokeszerów. Każdy krecik ma swój indywidualny kod "podróżny", a w ich bazie, tzw. kretowisku można go po tych numerach zidentyfikować, zalogować oraz śledzić przebieg wojaży na mapie. Bardzo przyjemna sprawa. Nazwa "geokret" dotyczy zabawy w serwisie opencaching.pl. Z kolei w geocaching.com te przedmioty nazywają się "travelbugs". Większości geokretów, zanim ulegną przypadkowej anihilacji, szczęśliwie udaje się "zrobić" od kilkuset do kilku tysięcy kilometrów trasy. Rekordzista ma ponad trzydzieści tysięcy kilometrów na "liczniku".

sobota, 21 marca 2015

Otwarcie sezonu w Zachodniopomorskiem - tajemnicze kurhany i kamienne kręgi



To miejsce okeszowane od bardzo dawna (2008 - rok założenia skrzynki), które wszyscy mają w dupie. Częstotliwość wizyt geokeszerskich: najwyżej raz do roku. Opieka właściciela: zerowa. Podczas moich zeszłorocznych odwiedzin, stwierdziłam zaginięcie kesza (nic dziwnego, skoro poprzednia osoba zajrzała tam dwa lata wcześniej). Do mojej kolejnej wizyty, żywa dusza się (przynajmniej oficjalnie) nie pojawiła...

wtorek, 17 marca 2015

Trzy zalety geocachingu oraz blogowania w życiu malarki


Przyznaję, że jeśli chodzi o geocaching, to jestem trochę jak śmieciarz, który w towarzystwie ożywia się tylko wtedy, gdy padnie słowo "śmieć". Moi interlokutorzy zazwyczaj zadają mi kilka pytań (ja zaczynam gadać), potem kiwają głowami, a później już czekają aż skończę swój monolog. Raczej nie mam z kim dyskutować ani zwierzać się ze swojej pasji (na tyle, na ile potrzebuję - a chce mi się mówić długo i rozwlekle), zatem wywnętrzę się tu.

Dzięki geocachingowi, a także dzięki blogowaniu, w mojej egzystencji nastąpiły trzy pozytywne zmiany.

poniedziałek, 9 marca 2015

Rozlewiska Warty koło Rogalina


Do Rogalina jeździłam jeszcze dziecięciem będąc, pod opieką protoplastów rodu, a potem jako nastoletnia podfruwajka spacerowałam po parkowych alejkach z małym braciszkiem w wózeczku (niechętnie - bałam się, aby ktoś nie uznał, że to moje dziecko). Nadwarciańskie łąki były przeze mnie wykorzystywane również jako miejsce romantycznych randek (podczas których można było paść ofiarą alergicznych duszności) oraz artystycznych sesji fotograficznych (najlepiej z gołym cycem na tle szuwarów). Pod kątem geokeszerskim spenetrowałam zaś okolicę w zeszłym roku (co dokumentuje ten wpis). Jednak od mojego ostatniego keszobrania na tym terenie, sytuacja się nieco zmieniła, mianowicie skrzynki rozmnożyły się w cudowny sposób, niczym chleb i makrele w rękach Jezusa.

środa, 18 lutego 2015

Najbardziej irytująca postać żeńska w literaturze - vol. I - Kitty Szczerbacka

(źródło)

Kitty Szczerbacka z "Anny Kareniny" oraz Konstancja di Montecaldo z "Jednorożca" uczestniczą w moim prywatnym rankingu na najbardziej irytującą bohaterkę literacką. Idą łeb w łeb i na razie nie potrafię rozstrzygnąć, która z nich bardziej mnie denerwuje. Choć obie powieści różnią się znacząco poziomem literackim, zarówno Tołstojowi, jak i Utrio, udało się stworzyć kobiece potworki. Zapewne, zgodnie z zamierzeniami autorów, miałam ich bohaterki polubić i trochę się z nimi utożsamić. Atoli się to nie udało. 

niedziela, 15 lutego 2015

Średniowieczne romanse czyli historia Europy dla raczkujących


Przy okazji wpisu na temat okładek Sagi o Ludziach Lodu zdemaskowałam się ze swoimi upodobaniami do romansideł w scenerii kostiumowej. Wyznam, że z literatury osadzonej w dawnych epokach, najbardziej działa na mnie wystrój średniowieczny...

piątek, 13 lutego 2015

Lekki szok kulturowy, czyli japońskie kanony kobiecej urody


Nie od dziś wiadomo, że Japończycy mają specyficzne gusta. Na przykład, jest na świecie rzeczą normalną, że stare bogate dziady lubią pokazywać się z młodymi atrakcyjnymi kobietami. Ale nigdzie, poza Japonią, raczej nie akceptuje się do tego, aby te młode kobiety wyglądały ZBYT MŁODO. W Europie pójście na biznesowy bankiet z filigranową damą przyodzianą w szkolny mundurek i podkolanówki może spowodować co najmniej dziwne spojrzenia, a przede wszystkim okrzyknięcie jej towarzysza pedofilem. Tymczasem w Japonii prowadzanie się z lolitkami jest postrzegane równie normalnie, jak w kulturze zachodniej paradowanie z wydekoltowanymi cycatymi blondynkami. 

niedziela, 8 lutego 2015

Zimowy spacer w okolicach Alei Wielkopolskiej


Gdy zobaczyłam za oknem słońce (mam wrażenie, że po raz pierwszy od kilku miesięcy wyjrzałam z ciemnej nory) i do tego śnieg, uznałam, że moje szykowane na kolejny wyjazd klocusie, muszą być spożytkowane natychmiast, tu i teraz. Ascetyczny Jerzy miał jechać do Torunia, gdzie moim zdaniem najbardziej pasuje, jednak zakotwiczyłam go w Poznaniu.

czwartek, 5 lutego 2015

Imidż prawdziwej artystki


Zazwyczaj mamy ustalone wyobrażenie o tym, jak wyglądają przedstawiciele różnych profesji. Ja też myślę schematycznie i nie spodziewam się, że barmanka obsłuży mnie w garsonce, doradca finansowy będzie nosić szponiaste tipsy i siatkowe rajstopy, a babka w eleganckim kaszmirowym płaszczu ukradnie w markecie zestaw ciepłej bielizny dla panów w rozmiarze xxl. Na widok gościa z długimi włosami nie podejrzewam, że jest on komornikiem sądowym i zaraz zlicytuje mi Padakę z powodu niezapłaconych mandatów sprzed dziesięciu lat... No nieważne, dzisiejszy wpis chciałam poświęcić rozważaniom o wyglądzie prawdziwej artystki. Bo outfit "ludzi, którzy odczuwają świat głębiej" (cytuję tu klasyków z Pudelka) promuje i sprzedaje twórczość swojego nosiciela.

piątek, 30 stycznia 2015

Jerzy - wyższy stopień ascezy


Kilka dni temu brałam udział w skromnej uroczystości w poznańskiej katedrze, podczas której ascetyczny Jerzy wszedł na nowy poziom ascezy. 

niedziela, 25 stycznia 2015

Wizyta w Knajpie Lubieżców, czyli sinful Cindy


Niegdyś piękna Cindy mieszkała na cichym rodzinnym osiedlu pod Lasem Marcelińskim. Z początku nosiła się raczej w czerwieniach niż w odcieniach morskich, ale zawsze była bardzo ostentacyjna. Proboszcz grzmiał z ambony, ale nic to, Cindy poczynała sobie coraz bezczelniej, ku sromocie zacnych rodzin z dziećmi, zamieszkujących tą spokojną okolicę. Jej konkurentka z branży, znacznie uboższa i bardziej przaśna, miała na imię Nana. Jednak, o ile Nana chowała się skromnie za drzewami na obrzeżu osiedla, to Cindy była widoczna z daleka i miała nawet w adresie dokładnie tą samą ulicę, na której znajdował się lokalny kościół parafialny... Wstyd i hańba! Wreszcie znalazła sobie bardziej komfortowe gniazdko na drugim końcu Lasu. Parafianie odetchnęli z ulgą...

piątek, 23 stycznia 2015

Kobiety Nienackiego 4 - Gertruda Makuch


Do tej pory nie wspominałam o Gertrudzie Makuch ze Skiroławek. Prawdopodobnie pominęłam ją z tego powodu, iż nie jest młoda, atrakcyjna ani seksowna. W opisach tej postaci nie znajdziemy nic o stromych cyckach, ani zgrabnym tyłeczku (zadzie?). Nie bardzo ma czym przyciągnąć uwagę czytelnika. Jednak, tak jak Basieńka Lubińska, jest to postać o dwoistej naturze. W miarę zagłębiania się w lekturę Raz w roku w Skiroławkach Gertruda Makuch zaczyna trochę przerażać.

środa, 21 stycznia 2015

Na czym maluję - krótka historia podobrazia w życiu malarki


Dawno, dawno temu, w moich zamierzchłych latach dwudziestoletnich do zagadnienia podobrazi* podchodziłam bardzo nonszalancko. Było mi wszystko jedno, na czym maluję i miałam na to dwa sensowne wytłumaczenia. Z jednej strony, cechowała mnie lekka buta (jeszcze niezweryfikowana przez życie), nacechowana przekonaniem (niczym nie podpartym), że moje wyroby plastyczne są tak wspaniałe, że uświęcę swym artystycznym dotykiem każdy papier, którego dotknę. Z drugiej strony twierdziłam, że przecież dopiero jestem w fazie nauki malarstwa i temu co produkuję daleko jeszcze do ideału (tu byłam bliższa prawdy), zatem szkoda marnować dobre blejtramy na te moje bohomazy. Skoro mogę ćwiczyć na płycie pilśniowej zerwanej z ulicznego słupa w trakcie trwania kampanii wyborczej Huberta Świątkowskiego...

poniedziałek, 19 stycznia 2015

Geocaching w miejskiej dżungli




Już zdecydowałam, że wolę geocaching na odludziu. Albo w sielskim klimacie małomiasteczkowym. To miła odmiana i możliwość odetchnięcia świeżym powietrzem. Ale tak się składa, że częściej zwiedzam skrzynki w betonowej dżungli aniżeli na zielonych wzgórzach. Dlaczego? Oto powody:

piątek, 16 stycznia 2015

Być czy mieć, czyli dylematy prowincjonalnego malarza



Jeśli mogę pokusić się o porównanie własnych zainteresowań artystycznych z prezentowanymi przez książkowego malarza Porwasza, to najpierw posłużę się cytatami. Zakładam, że większość moich czytelników nie zdołała zdobyć Raz w roku w Skiroławkach i nie przyjrzała się bliżej postaci wioskowego artysty. Ci którzy książkę znają, mogą sobie podarować czytanie poniższych fragmentów.

środa, 14 stycznia 2015

Szpetne okładki Sagi o Ludziach Lodu

Nie, nie mówię o tych okładkach

Saga o Ludziach Lodu to harlekin, tyle, że w otoczce historycznej. Wątek romansowy, w każdym tomie inny, zazwyczaj przyprawia o krwiste wypieki: niewinne dziewice kontra wielkie fallusy, mroczne femme fatale oplatające słodkich chłopców, posępni rycerze roznamiętniani przez gorące kochanki. Nierozwiązany wątek klątwy ciążącej nad rodem przykuwa naszą uwagę na dłużej i wprowadza klimat gotyckiej powieści grozy. Oprócz tego, Saga przerabia różne warianty problemów natury charakterologicznej bądź seksualnej, tak więc teoretycznie każda czytelniczka powinna odnaleźć siebie w którejś z protagonistek. Pomijając wstydliwą przyjemność obcowania z tego typu literaturą, największą wartość mają, według mnie, legendy pochodzące z różnych zakątków Europy (a nawet Azji), które Margit Sandemo wplata w treść. Najlepsze są te tomy, które w całości bazują na jakiejś lokalnej opowieści (np "Skrzydła kruka").

sobota, 10 stycznia 2015

O kolorze zielonym oraz o kryzysie małżeńskim pani Halinki i leśniczego Turleja




Tytuł dzisiejszego posta nawiązuje do tytułów rozdziałów z mojej ulubionej lektury na długie zimowe wieczory. Jako bazę i wstęp do rozważań zacytuję scenę prosto z kart powieści.


piątek, 9 stycznia 2015

Nowy Sącz - błyskawiczny przelot i najlepszy dzień zwiedzania





Ostatni raz Nowy Sącz zwiedziło mi się dokładnie 27 lat temu. Nie dziwota zatem, że w pamięci pozostała dziura. Podobno wspomnienia z okresu poniżej siódmego roku życia są przez mózg kasowane, coby system się nie przegrzał nadmiarem informacyj. Tym razem trafiłam w to miejsce świadomie lecz nieco przypadkowo...

środa, 7 stycznia 2015

Dziki Kraków - czyli kesze usytuowane w zielonych zakątkach stolicy Małopolski



My, Wielkopolanie bardzo lubimy urozmaiconą rzeźbę terenu. W rodzinnych stronach brakuje górek i dolin, toteż budzą one nasze zainteresowanie i chęć dogłębnej eksploracji. Miejsca, które przedstawiam w tym poście, są nie do końca zurbanizowane, a zatem można nazwać je terenami zielonymi, choć o tej porze roku królują szarość, brąz i biel.

niedziela, 4 stycznia 2015

Utrata obrazka w tajemniczym grodzisku



Niestety kesz w Grodzisku Rumsku nie przetrwał próby czasu. Kolejny geokeszer odwiedzający skrzynkę (po dwóch miesiącach od naszej wizyty) odnalazł jeno pusty pień.

czwartek, 1 stycznia 2015

Kościańska reaktywacja, czyli jak ożywiłam 66,6666 % skrzynek w mieście

 

W Kościanie nastąpiła skrzynkowa katastrofa. Dwie trzecie keszyków zaginęło. Na reaktywację nie można było liczyć, gdyż właściciel od dawna ignorował sugestie na temat serwisu. Postanowiłam więc reaktywować je własnoręcznie, aby inni geokeszerzy mogli cieszyć się urokami wielkopolskich landów. Jakim cudem udał mi się tak olbrzymi wyczyn, jak poruszenie większości kościańskiego stanu skrzynek? Ano takim, że 66,6666% to dokładnie dwie sztuki. Bo w Kościanie są w sumie trzy skrzynki.