Nie od dziś wiadomo, że Japończycy mają specyficzne gusta. Na przykład, jest na świecie rzeczą normalną, że stare bogate dziady lubią pokazywać się z młodymi atrakcyjnymi kobietami. Ale nigdzie, poza Japonią, raczej nie akceptuje się do tego, aby te młode kobiety wyglądały ZBYT MŁODO. W Europie pójście na biznesowy bankiet z filigranową damą przyodzianą w szkolny mundurek i podkolanówki może spowodować co najmniej dziwne spojrzenia, a przede wszystkim okrzyknięcie jej towarzysza pedofilem. Tymczasem w Japonii prowadzanie się z lolitkami jest postrzegane równie normalnie, jak w kulturze zachodniej paradowanie z wydekoltowanymi cycatymi blondynkami.
Ideał kobiety i męskie dolce vita w kulturze zgniłego Zachodu (źródło) |
Specyficzny sexappeal (źródło) |
Spalone słońcem
No dobra, podobno każdy mężczyzna w głębi duszy marzy o posiadaniu na własność takiej małej spolegliwej kobietki, więc upodobanie do wizualnie nieletnich jestem w stanie zrozumieć, podobnie, jak miłość do sztucznych cycków. Ale co powiecie na inny japoński ideał urody, czyli ganguro girls? To wysolarowane na pomarańczowy brąz stworzenia rodzaju żeńskiego, z przeraźliwie rozjaśnionymi włosami i makijażem. Próbujące osiągnąć dokładną odwrotność swojego naturalnego kolorytu...Odzież tych dziewczyn jest bardzo barwna, lecz z supremacją różu. Akcesoria plastikowe. Oczywiście niektóre modne panie, choćby w Polsce, lubią zmuszać swoją słowiańską świńską karnację do osiągania odcieni karmelu i łączyć ją z barbiowym różem, ale myślę, że mało która rodzima princess solara zdecydowałaby się na aż tak postępowy makijaż...
(źródło) |
Oktoporno
Jeśli chodzi o pornosy z Kraju Kwitnącej Wiśni, to nigdzie indziej nie ma takiego natłoku dziwnych fetyszy (tak zwane wtf porn), przemocy, kopulacji z potworami. Wiem, że rozpasana różnorodność wynika po części z cenzury, nakazującej pikselozę genitaliów (interesujące, bo na dawnych erotycznych sztychach shunga jest wręcz przeciwnie - genitalia są nienaturalnie rozrośnięte i wyeksponowane). To zrozumiałe, że jeśli w jakimś punkcie jesteśmy ograniczani, to odbijamy sobie niedobory w innej dziedzinie. Ale przyznajmy, że ośmiornica gwałcąca kobietę, to dość specyficzny koncept, mający w dodatku podłoże historyczne. Grafika z 1814 roku autorstwa Hokusai, świadczy o tym, że nie jest to wymysł naszych czasów, ale, rzec by można, japońska seksualna tradycja.Hokusai - dawna inspiracja... (źródło) |
... i współczesne wariacje na temat ośmiornicy (źródło) |
Skoro już mowa o Hokusai, to pozwólcie, że jeszcze cofnę się nieco na osi czasu. O jakieś tysiąc dwieście lat. Ówczesna Japonia znajdowała się w epoce Heian i mało kto wie, jak bardzo wówczas górowała pod względem kultury i sztuki nad Europą. Choć rozwijała się w całkowitej izolacji od innych kultur. W Polsce biegaliśmy z maczugami, a w tym samym czasie w Japonii powstawała wielotomowa powieść, uznawana obecnie za najstarszą na świecie, czyli Genji Monogatari. Co więcej, najbardziej cenieni pisarze tamtych czasów to kobiety. Czy w naszej, europejskiej historii mamy w ogóle taki okres, gdy kobiety wysunęły się na artystyczne prowadzenie?
Ideał urody okresu Heian
W epoce Heian ideał urody młodej Japonki był jeszcze bardziej dziwaczny dla współczesnej Europejki, niż umundurowane lolitki i ganguro girls razem wzięte, w objęciach ośmiornic. Oto czym powinna charakteryzować się kobieta, chcąca uchodzić za atrakcyjną w X wieku w Kioto (Heian-kyo):1. Włosy (czarne) proste, długie do ziemi, z przedziałkiem na środku. W damie obdarzonej tym atrybutem można się zakochać, widząc ją tylko od tyłu.
2. Twarz blada, pulchna i anonimowa. Oczy, usta i nos małe.
3. Wygolone na łyso brewki, zamiast nich ciemne kleksiki malowane na czole, powyżej naturalnej linii brwi.
4. Pomalowane na czarno zęby.
5. Pożądane umiejętności: kaligrafia, pisanie wierszy oraz umiejętność doboru stroju pod względem kolorystycznym. Koniec
Powiem szczerze, że niektórych aspektów japońskiego średniowiecznego piękna mój umysł nie ogarnia. Postaci, których wygląd zgadza się z powyższym opisem, pojawiają się czasem w zekranizowanych tradycyjnych japońskich opowieściach (np. Kwaidan) i budzą niepokój samym zwróceniem wzroku w moją stronę. Zapewne ówczesne kobiety były wcieleniem uległości i łagodności (może poza Sei Shonagon), jednak ja mam już umysł przeżarty przez liczne horrory i gdy widzę osobniczkę z białą twarzą, oczami jak szparki i czarną dziurą ust, to spodziewam się wszystkiego najgorszego.
Kwaidan - Czarne włosy (źródło) |
Kadr z filmu Ran - pani Kaede, czyli japońska Lady Makbeth (źródło) |
Kwaidan - Czarne włosy (źródło)
|
"Ach te jej brwi! - powiada jedna z pokojowych. - Jak owłosione gąsienice, prawda? A zęby! Wyglądają zupełnie, jak gąsienice odarte ze skóry."*
Ciekawe spostrzeżenia, prawda? Jakoś nigdy nie przyszło mi do głowy, że zwyczajne brwi i zęby mogą komuś kojarzyć się z odrażającym robactwem. Może nie warto frasować się z powodu własnego fizycznego niedopasowania do obecnego ideału piękna, bo za kolejne tysiąc lat ktoś powie, że to, co cenimy obecnie (na przykład łysa damska pacha) jest ohydne i absurdalne?
Dla mnie, wychowanej w kulcie Barbie, taki ideał urody to lekki szok. Nie wiem czy sztuczna, cycata lala jest w jakikolwiek sposób lepsza niż wypudrowana lala japońska. U nich ząbki były poczernione a u nas pobielone. Tam wygolone brewki, u nas cipki. Właściwie niewielka różnica. Jeśli chodzi o absurdalne usuwanie owłosienia, to wszakże w Europie u schyłku średniowiecza kobiety skubały sobie włosy z głowy, żeby mieć wyższe czoło... A teraz my rwiemy kłaki z całego ciała i odchudzamy się do formy patyczaka. Więc już nie wiem kto rozsądniejszy, my, czy Japończycy. Bo chyba jesteśmy równie sztuczni, jeśli chodzi o podejście do kobiecego ciała.
*cytat pochodzi z książki "Świat Księcia Promienistego" Ivana Morrisa, wydanie pierwsze (1973), str. 199
0 komentarze:
Prześlij komentarz