Recent Posts

piątek, 17 kwietnia 2015

Mikro Toruń na wiosnę



Toruńskie keszowanie sprowadziło się do zaliczenia mikrusów w obrębie Starego Miasta. Choć wzdragałam się przed tym, to jednak fakt, że NIE przygotowałam się do wyjazdu pod kątem klocusiowym, zmobilizował mnie do przespacerowania się po starówce i częściowego wyczyszczenia mapy skrzynek.


Nie czuję się władna recenzować mikrusów. Wszystkie były dobre (w swojej mikro kategorii). Najbardziej zapadła mi w pamięć skrzynka przy Krzywej Wieży, bo była z gatunku tych minimalnie niebezpiecznych tzn. gdybym się postarała, mogłabym spaść stamtąd na pysk i się nieźle potłuc. Moją uwagę zwróciła także Szpetna kamienica, ze względu na śmieszny patent z dzyndzlem, za który trzeba pociągnąć, by zdobyć skrzynkę. Ogólne wnioski po zwiedzeniu Torunia są takie:

1. Starówka lepsza niż w Poznaniu. Mam słabość do ceglanych budynków, trącących zamierzchłymi czasami.

2. Niewielkie odległości. Miasto nieduże a zgrabne. Łazi się po tym centrum i łazi i nadal wszędzie blisko. Wystarczyło kilka krótkich pobytów i zaczęłam ogarniać teren.

3. Nocne życie. Podobno jedna trzecia ludności Torunia to studenci. To widać, słychać i czuć. Nocne życie bardzo ożywione, ruch nie ustępujący poznańskiemu w czasie sesji. Za to ode mnie punkty, bo w wielu miastach np Koszalinie wieczorami wielka smuta, zaś w podkarpackim Jarosławiu zdarzyło mi się być wygonioną o godzinie 16 z kawiarni na rynku, bo już zamykali!

4. Bulwar. Poznań się od rzeki odwrócił i jedyne co tam kwitnie to rozwalające się rudery, krzaczory i menelstwo. Dopiero od kilku lat pojawiły się kontenerARTy, dając nadzieję, że coś się nad Wartą zacznie cywilizować. Bierzmy przykład z Torunia.

Na wiosnę trza panie posprzątać, wory wystawić.

Oprócz Starego Miasta, zwiedziłam też park i łęgi w rejonie Martwej Wisły. Nie byłam najlepiej ubrana na tego rodzaju eskapadę i powalałam sobie gnojem śliczne czerwone buciki, no ale trudno, czegóż ja bym nie zniosła dla keszy... Moja grupa uderzeniowa miała średnią skuteczność: jedno zniknięcie skrzynki po remoncie mostu, jedno wchłonięcie przez drzewo, jedno zaklinowanie w dziupli... Z tych parkowych keszy poleciłabym Climb up, gdzie obecnie mieści się rezydencja menela (czemu ja znowu zwiedzam takie miejsca?). Towarzyszący mi w keszowaniu mężczyźni wykazali się jakąś dziwną inercją, gdy poprosiłam, by to oni climbnęli się po pojemnik, bo ja jestem zbyt elegancko ubrana. Niby popróbowali dość niemrawo się gramolić ale ogólny komunikat wysyłany mi przez ich mowę ciała i ducha był: "Nie da się. Daj mi spokój". W rezultacie to ja w moich pantofelusiach paniusi musiałam wejść w syf, żeby nas wpisać do skrzynki. Zakładam litościwie, że ta męska niedyspozycja była wywołana sobotnim przepiciem...


Mapka z OC
Zejście do parku

Obuwie sportowe

Ten prezent chciałam dostać na Wielkanoc

Zlot właścicieli buldożków... :)

Climb down

Portret zbiorowy mieszkańców Torunia?

2 komentarze:

Pani Maga pisze...

Ale super to graffiti!
Ja mam takie szczęście, że mój kochany pierwszy się pcha do keszy wymagających wspinaczki lub brodzenia w śmieciach;)

Pani Maga pisze...

Ale super to graffiti!
Ja mam takie szczęście, że mój kochany pierwszy się pcha do keszy wymagających wspinaczki lub brodzenia w śmieciach;)

Prześlij komentarz