Recent Posts

sobota, 20 czerwca 2015

Dziewczęco-zwierzęcy seksapil

Balthus źródło

Z okazji premiery filmu Pan Tadeusz przed piętnastoma laty, dość dużo rozprawiało się o głównych postaciach żeńskich występujących w książce i filmie. Dywagowano między innymi na temat tego, która z pań jest bardziej pociągająca dla mężczyzn: młodziutka, słodka i niewinna Zosia, czy lekko podniszczona acz interesująca i ciągle atrakcyjna Telimena. Pytanie to zadawano znanym panom na łamach znanego czasopisma, a większość z rozmówców, co mnie zaskoczyło, opowiadała się za Telimeną. Że niby Zosia nieopierzona, a doświadczona Telimena to lepsza kobieta dla mężczyzny... Zdziwiłam się, bo biologia i atawistyczne instynkty powinny wskazywać na częstszy wybór Zosi. Może owe odpowiedzi miały na celu przypochlebienie się targetowi czasopisma? A może podyktowane były strachem przed ostracyzmem społecznym, po wyznaniu prawdy (pod nazwiskiem), że każdy facet i tak woli młodszą niż starszą?

Znowu zaczęłam zastanawiać się nad tym, jaki jest minimalny wiek kobiety, której pragną (normalni) mężczyźni. Według mnie, granicą dobrego smaku jest teoretycznie pełnoletniość obiektu westchnień, a rzeczywistą cezurą - dozwolony i legalny wiek przyzwolenia na seks. Pomiędzy europejskimi państwami występują w tej dziedzinie duże różnice. W latach dziewięćdziesiątych najniższa granica wiekowa obowiązywała w Belgii - 12 lat (funkcjonował wtedy bardzo niesmaczny, choć śmieszny dowcip: "Za co Belg łapie Belgijkę, gdy chce się z nią kochać od tyłu? Za tornister!"). Potem belgijską skrajną opcję podwyższono, a obecnie najniższy wynik w kraju europejskim to 13 lat.
Na temat tego czy trzynastolatka to już kobieta, czy jeszcze dziecko, którego wdziękami zachwycać się nie wypada, zdania uczonych są podzielone. Podobno obecnie młodziankowie szybciej dojrzewają i wszystko u nich tenteges wcześniej, niż u starców 25 plus, ale mówiąc szczerze, mam wątpliwości, bo pamiętam płochliwą i pierdołowatą samą siebie w trzynastej wiośnie życia, a przecież wówczas też gadano, jaka ta młodzież wyzwolona i bezwstydna (i wyrośnięta na odżywkach z Zachodu). Wydaje mi się, że to kwestia bardzo indywidualna i niekoniecznie związana z tym, czy komuś już urosły cycki. Posiłkując się przykładem z literatury, zwracam uwagę na to, że dwunastoletnia Dolores Haze była wystarczająco dojrzała na okazjonalny seks z rówieśnikiem na obozie wakacyjnym, a jednak zdecydowanie za młoda na regularne współżycie i związek z dorosłym facetem. Obawiam się, że w tym samym czasie, gdy Lo obsługiwała pana trzykrotnie od niej starszego, moja nastoletnia babcia w ogóle nie wiedziała do czego służy mężczyzna (takie przynajmniej stwarzała wrażenie na starość - ale może robiła mnie w konia?).

Analizując seksapil teoretycznej osobniczki niedorosłej w sztuce, zauważyłam, że aby ukazać dziewczęcy kiełkujący erotyzm, często portretuje się nieletnią w obecności, lub w trakcie niby niewinnych zabaw z małym zwierzątkiem domowym. Tak jakby ten niedojrzały a już kuszący magnetyzm młodego ciała, był puszystym kotkiem, z którym można sobie nieszkodliwie igrać, a w pewnym momencie te swawole mogą przekształcić się w coś zgoła niedziecinnego...

Portret dziecka ze zwierzątkiem domowym, z reguły ma w sobie coś wzruszającego, bo to zestawienie dwóch słodkich i bezbronnych istot, którymi dorośli powinni się opiekować. Ponadto, przedstawia naturalnych sprzymierzeńców w świecie, który próbuje ich sobie wytresować. 


Przykład portretu skromnego, niewinnego i bardzo sympatycznego.
William Hogarth Dzieci doktora Grahama źródło
Ale portret dziewczynki, ukazanej jako zmysłowa kusicielka (co z tego, że nieświadoma?) ze zwierzątkiem, to podpowierzchniowy rozwój i bulgotanie naszej własnej perwersji. Przytoczone przeze mnie poniżej przykłady, to dzieła sztuki, w których dorosły artysta prezentuje dziecko w roli obiektu seksualnego. Dziewczynka jeszcze nie do końca zdaje sobie sprawę z własnego czaru, jest trochę bezbronna wobec zakusów mężczyzn, raczej nie ugryzie, raczej ulegnie. Bo istota płci żeńskiej w naszej kulturze jest wychowana na grzeczną i potulną, jak zwierzątko domowe. Przymilny pupil, z którym się bawi, jest metaforą niedojrzałej seksualności i zapowiedzią przyszłych rozkoszy, jakie można uzyskać od młodziutkiego ciała


Vladimir Nabokov

W Lolicie Nabokova moją uwagę zwróciły dwie sceny zabaw Dolores z psem. Pierwsza rozgrywa się jeszcze przed konsumpcją związku z Humbertem. Bohater obserwuje dziewczynkę bawiącą się z czyimś koker spanielem, przydybanym w hotelowym hallu. Humbert spala się w ogniu własnego pożądania i marzy, by być też tak przez nią pieszczony, jak ten zwierzak. Jeszcze idealizuje Lolitę, jeszcze nie zdaje sobie sprawy z bliskości realizacji pragnień ani konsekwencji ich urzeczywistnienia. Jego myśli i gesty pełne są tak tęczowej czułości, atencji i pożądania, że gdyby chodziło o równą mu partnerkę, to mogłabym uronić nawet łzę wzruszenia.

Bliźniacza sytuacja ma miejsce u schyłku romansu, gdy działania wzgardliwej i jednocześnie zmaltretowanej Lolity koncentrują się na ucieczce z niekorzystnego dla niej układu. Humbert znowu podgląda spontaniczną zabawę dziewczynki, z innym psiakiem, w innym hotelu. Wyczuwa jednak z bólem serca, że jej popisy, śmiechy i figle nie są już przeznaczone dla niego, a dla innego mężczyzny, który przypatruje się nimfetce, ukryty w bezpiecznym cieniu. Zabawa ze zwierzęciem jest pretekstem, by ukazać dziecinną radość życia, żywotność i jednocześnie zmysłowość bohaterki. Zmysłowość przypisywaną jej przez mężczyzn, projektujących na Lolitę własne pragnienia.

Jean-Honore Fragonard

Jean-Honore Fragonard źródło
Śmiałym przykładem malarskim, przedstawiającym młodocianą, półnagą figlarkę z domowym pupilkiem jest jest Dziewczyna bawiąca się z pieskiem (inny tytuł: Obwarzanek) Jeana-Honore Fragonarda. Bohaterka płótna swobodnie kokosi się w rozgrzebanych piernatach, gdyż nie wie, iż jest przez nas bezczelnie podglądana. Półnaga przekomarza się ze zwierzakiem, nie zdając sobie sprawy, że jej przestrzeń prywatna jest wystawiona na widok publiczny. Jej bielizna wygląda, jakby miała zaraz opaść do reszty, a piesek na drugiej wersji płótna sprawia wrażenie chętnego do pokrycia właścicielki. Zamiast napawać się widokiem intymnych części ciała, lubieżny widz może zastępczo spojrzeć kosmate zwierzątko, które panienka trzyma w stopach i kusi obwarzankiem. 


Jean-Honore Fragonard źródło
Tak na marginesie, zastanawiam się kto normalny, leżąc w łóżku w negliżu, chce bawić się w jakieś przepychanki ze swoim pupilem? Zwierzak ma przecież pazurki, a rozochocony może skaleczyć...
Gdy mój kot Ludwiś przychodzi odebrać należną mu porcję głaskania, to od razu opancerzam się kołdrą (wystawiając tylko ręce, którymi nawet nie muszę ruszać, bo Ludwiś obsługuje się sam). On natomiast kroczy przez ludzkie ciało statecznie i z zupełną obojętnością, skoncentrowany na własnym celu (ludzkiej dłoni), nieważne czy podłożem jest część tłuszczowa, mięsna, kostna, czy chrzęstna. 
Inny przykład: kilka lat temu nabyłam trwałego przyzwyczajenia, by nigdy nie sypiać brzuchem do góry, gdyż moja ówczesna pupilka, Mufka miała nocny zwyczaj zeskakiwania spod powały wprost na łóżko (by do mnie dołączyć i milusio zachruczeć). Niestety często trafiała w bebechy... Zwierzak w łóżku jest niebezpieczny. Uważam, że wizje snute przez Fragonarda to fantazja, podobna męskim wyobrażeniom o kobietach, które szampańsko bawią się na pidżama party w damskim gronie, gdzie główną rozrywką jest urządzanie bitwy na podusie.



Balthus 

Kot wygląda na zdeterminowanego strażnika dziewczęcej cnoty
(jako, że jego pani nie sprawia wrażenie szczególnie nieprzystępnej)
Źródło
Jeszcze śmielsze przedstawienia dziewczęcych postaci możemy obejrzeć na płótnach Balthusa. Jego nieletnie modelki pozują w bardzo swobodnych pozach, często w podciągniętej, rozchełstanej odzieży lub nago. Zazwyczaj towarzyszą im koty - jako współuczestnicy zabaw, bądź milczący świadkowie dziwnych scen, będących udziałem ich właścicielek. O ile u Fragonarda, połowiczna nagość jest tłumaczona pozostawaniem w łóżku i domowych pieleszach, o tyle sytuacje kreowane przez Balthusa są dość nienaturalne i niejednoznaczne. Trudno powiedzieć co kieruje bohaterkami, snutych przez artystę historii. 
Jedno z płócien, w moim odczuciu, nawiązuje do Dzieci doktora Grahama Williama Hogartha (patrz obrazek w górnej części posta), ze względu na kota w łownym nastroju, wystawiającego łebek zza siedziska po prawej stronie obrazu. U Hogartha mamy czwórkę kompletnie odzianych, sympatycznych dzieciaków, które prezentują swój świat przed dorosłym widzem, tymczasem Balthus w to miejsce wstawia nagą, rozkraczoną nastolatkę, spędzającą czas na czynnościach zrozumiałych i sensownych tylko dla niej. 
Obsceniczność balthusowskich kompozycji polega też na tym, że same z siebie właściwie nie są jakoś szczególnie perwersyjne; dziewczęta po prostu spędzają czas w swoim świecie, czują się swobodnie same ze sobą i swoimi ciałami (jeszcze), a to my, widzowie jesteśmy robaczywymi degeneratami, bo dostrzegamy w tym nieprzyzwoitość. 
Przypominam także, że przynajmniej połowa odbiorców sztuki, dysponowała niegdyś cielesną powłoką, podobną tym z płócien Balthusa, więc nadmierna ekscytacja kiełkującymi kroczami i piersiami jest w sumie bezzasadna. Milczące koty podchodzą do swoich właścicielek bez emocji. Dla nich nie ma różnicy, czy pani jest ubraniu, czy bez i czym akurat się zajmuje.

Kotek sugestywnie wylizuje miseczkę. Źródło
Młodociana Simonetta Vespucci? Kot Williama Hogartha
 po prawej stronie. Źródło
Bez majtek w podkolanówkach? Perwera. Źródło
Pies Fragonarda był kuszony obwarzankiem, a kot Balthusa
ptaszkiem. Źródło
Twarz zagrożona udrapnięciem. Źródło

Prace Balthusa, okrzyknięte swego czasu mianem dziecięcej pornografii, obecnie nie budzą już oburzenia, pod warunkiem, że ich miejsce jest w muzeum. W latach 90-tych (które uważam, za tzw. "nasze czasy", bo już byłam wtedy świadoma) wybuchła afera, gdy artyście zlecono zaprojektowanie etykiety wykwintnego wina produkowanego pod patronatem rodziny Rothschildów. Malarz wykonał prosty rysunek, przedstawiający leniwie przeciągającą się nagą dziewczynkę. Projekt wstrząsnął nobliwymi odbiorcami z Nowego Świata, zatem posłano tam partię win bez rysunku. Zdegenerowana i rozpustna Europa przyjęła "zboczoną" etykietę spokojniej. Obecnie obie wersje trunku mają ogromną wartość kolekcjonerską.


W środku wersja amerykańska. Źródło


Auguste Renoir

Kot z wyrazem nieprzyzwoitej błogości na pyszczku. Źródło

A na koniec wiktoriańska wersja dziewczęcego seksapilu. Prawie zupełnie nobliwy wizerunek Julie Manet z kotem. Modelką była córka impresjonistycznej malarki Berthe Morisot oraz Eugene Maneta (brata innego znanego impresjonisty - Edouarda Maneta). Od najmłodszych lat zaznajomiona ze światem artystów, często pozowała matce i jej znajomym. Na portrecie Renoira, Julie ewidentnie jest jeszcze dzieckiem, ale zaprezentowano ją w taki sposób, że jej wizerunek niewiele różni się od portretów dorosłych kobiet. Jej twarz namalowana jest z charakterystyczną dla Renoira manierą - jego dorosłe modelki mają buzie prawie dziecięce i odwrotnie. Gości na niej rozmarzenie, graniczące z ekstazą, wywołane prawdopodobnie bliskością kotki. Skąd wiem, że to kotka? Bo ma maść trikolor. Zwierzątko poddaje się dłoniom Julie z wielkim rozanieleniem. Według mnie, ten obraz ukazuje zmysłową przyjemność wywołaną fizycznym kontaktem człowieka ze zwierzęciem.


Julie z Laertesem. Źródło

Na drugim portrecie, tym razem autorstwa Berthe Morisot, Julie jest już starsza i pozuje z psem, Laertesem. Nienormalnie wąska talia podkreślona gorsetem była oczywiście ówczesnym wymogiem mody i zwyczajną konwencją, jak dzisiaj buty na wysokiej szpilce (bez których nie wpuszczają ponoć na czerwony dywan w Cannes). Ale w kontekście faktu, że dziewczyna jest jeszcze niedorosła, a już wciśnięta w babskie narzędzie tortur (obecnie kojarzące się z seksem bardziej niż wówczas), cała sylwetka wygląda, dla współczesnego widza, znacznie bardziej perwersyjnie, niż było to zapewne zamiarem twórczyni. Nie sądzę, by Morisot chciała przedstawiać swoją córkę, jako obiekt seksualny, ale dzisiaj ten portret można tak odbierać. Usta dziewczyny, podobnie jak na płótnie Renoira, wyglądają na pomalowane (a przecież wiemy, że w XIX wieku makijaż uchodził za domenę kobiet z półświatka). Drobna sylwetka Julie podkreślona jest przez chudość psa, co jest potwierdzeniem żartobliwej teorii, że zwierzęta upodabniają się do swoich właścicieli i odwrotnie, my do naszych pupilów.




Podsumowanie



Jak zauważa Nabokov, nimfetki wyglądają czarowniej, gdy mają u boku swoje paziczki. Traktuję jego opinię jak ekspertyzę, bo mężczyzna w średnim wieku miał zapewne więcej do powiedzenia na temat pożądania do nieletnich panienek, niż ja. Mogę mu uwierzyć, gdyż jest bardzo przekonujący i zręcznie żongluje słowami (o czym można przekonać się podczas lektury Lolity). Przeczytajcie choćby fragmenty o młodszych dziewczynkach u boku Dolores, będących dla niej kolorystycznym dopełnieniem. Podobnie jak psy z przytoczonych powyżej scenek. Według mnie, zwierzęta w sztuce są podkreśleniem młodości, uzupełnieniem niedojrzałego seksapilu i kosmatym aksamitnym kontrapunktem dla gładkiej skóry dziecięcego ciała (takiego sprzed pryszczatej burzy hormonalnej). Skóry, jaką każdy dorosły chciałby znowu mieć, albo choć dotykać...


2 komentarze:

Verenne pisze...

Hej, super blog, serio :D Tylko szkoda, że (chyba?) nie masz fejsbuka, bo ciężko obserwować nowości tu...
Pozdrawiam.

Ps. ja też od geocachingu, tylko z malowaniem u mnie gorzej ;)

Anonimowy pisze...

Trafiłem tutaj przypadkiem, za sprawą Skiroławek. I wiesz co? Zostanę na dłużej, ponieważ ten blog jest fe-no-me-nal-ny!
Znakomite, mądre teksty, które pochłania się jednym tchem.
Pozdrawiam,
Tomasz NN

Prześlij komentarz