Recent Posts

niedziela, 21 grudnia 2014

O kopiowaniu sztuki




Na kopiowanie możemy spojrzeć z pozycji kopiującego lub kopiowanego, w wariantach pozytywnym albo negatywnym. Co daje nam łączną liczbę czterech punktów widzenia tej samej czynności.

Kopiowanie

Wariant pozytywny

Muszę zacząć od wyjaśnienia, że uważam kopiowanie za bardzo dobre i pożyteczne zajęcie dla malarza, zwłaszcza początkującego. Działalność na pozór moralnie podejrzana, ale znakomicie uczy dobrych nawyków i techniki malarskiej. Polecam naśladownictwo (byle lepszych od siebie) wszystkim osobom pragnącym poprawić swój warsztat. Przykład: Gdy byłam adeptką w pracowni malarstwa Ventziego Piriankowa, my, jego uczniowie, produkowaliśmy prace trochę jak spod jednej sztancy, naśladując sposób malowania i tematykę prac naszego nauczyciela. Styl "węcowski", rozpoznawany później bez pudła przy egzaminach wstępnych do Akademii, nasilał się tym bardziej, że wkurzony mistrzu często własnoręcznie ingerował w nasze koślawe wypociny. Jak dla mnie, była to nieoceniona pomoc, która naprostowała moje niedorobione myślenie o sztuce. Na pierwszy rzut oka można by sądzić, że to smutne i żałosne, iż malarz produkuje swoich epigonów i że nigdy nie wyjdziemy poza ramy tego, czego nas nauczono w tej jednej pracowni. Otóż nie. Każdy adept, który tego potrzebował i się postarał, z czasem i tak wyrabiał własny styl i podążał odrębną artystyczną drogą. Podczas studiów mój warsztat rozwijał się i mutował pod wpływem rozmaitych inspiracji, a po latach nikt już nie doszukuje się we mnie uczennicy Ventziego. Wiedza, którą wówczas uzyskałam jest, według mnie, nie do zdobycia w inny sposób, niż poprzez naśladownictwo.
Obecnie bardzo lubię kopiować stylizowane perwersyjne golasy Jeana-Pierre Ceytaire'a. Dla własnej przyjemności i na rozruszanie ręki. Gdy dopada mnie niemoc twórcza, tracę wenę i zapał do pracy, wówczas trzaskam sobie małą kopię (którą mogę później powiesić w mieszkaniu lub komuś podarować) i od razu czuję się lepiej i wraca mi chęć, by pracować bardziej kreatywnie. Traktuję to trochę jak ćwiczenie anatomiczne, gdyż akty w malarstwie to mój słaby punkt. Malowanie czyjejś wymęczonej nagości w smętnej oprawie szpetnych akcesoriów pracowni szkolnej było mało inspirujące i nie napawało optymizmem. Żadnego z tych obrazów nie zachowałam do dnia dzisiejszego, bo były zbyt brzydkie, by długo na nie spoglądać. Tymczasem nagusy Ceytaire są swobodne, giętkie i kolorowe. Autor przy malowaniu wykorzystuje wiedzę o ludzkim ciele, zdobytą przez lata pracy w zawodzie rehabilitanta, a ja na sępa korzystam z jego doświadczeń. 

Wykręcona poza śpiącej imprezowiczki


Kopiowanie

Wariant negatywny

Niestety dzieł powstających poprzez kopiowanie cudzych pomysłów nie można z dumą zaprezentować w galerii. Mimo iż są to niewątpliwie wyroby rąk własnych, jakoś głupio podpisać je swoim nazwiskiem (mimo wszystko podpisuję). Nie wypada też czerpać z nich korzyści finansowych... (też czasami czerpię). Malowanie z czyjejś fotografii/obrazu elegancko nazywa się "interpretacją", a nie kopią, niemniej jednak nie jest mile widziane w wysokich galeryjnych progach. Na dobitkę w głębi duszy pojawia się obawa, czy aby za chwilę nie dostanę maila/telefonu/listu oskarżającego mnie o pospolitą kradzież. Nie chciałabym tego. Tworzę kopie z powodów, które wymieniłam powyżej. Chciałabym malować ciała tak swobodnie jak Ceytaire i liczę na to, że naśladując go, osiągnę kiedyś podobną swadę.
Oprócz malarstwa korzystam także z fotografii znalezionych w sieci, wplatując postaci do moich własnych kompozycji. Na płótnie wykonuję liczne przeróbki, choćby twarzy modela, znacznie odbiegające od oryginalnych zdjęć, więc słowo "inspiracja" jest tu bardziej na miejscu. Ale wykorzystuję zdjęcia, których nie jestem autorką. Liczę oczywiście na to, że nikt nie zainteresuje się tym, że prowincjonalna malarka w zapyziałej Polsce wykorzystuje czyjeś akty do swoich prac. A także, że Ceytaire będzie miał w nosie, że powstanie jedna czy druga goła baba na podstawie jego gołej baby. Niemniej jednak czuję się niekomfortowo tłumacząc za każdym razem obdarowanemu kolejnym "Ceytairem", że to nie moja kompozycja, to tylko praca wykonana na podstawie dzieła innego, znacznie bardziej znanego malarza.




Bycie kopiowanym

Wariant pozytywny

Muszę wyznać, że dla mnie bycie skopiowaną, to wkroczenie w inny, lepszy świat. Świat wyższej kultury i wielkich pieniędzy. Nie żadne tam marne podkradanie sobie pomysłów przez studentów ASP. Kojarzy mi się z osiągnięciem tak wysokiego statusu w świecie sztuki, że opłaca się namalować identycznie jak ja, bo to się sprzeda. Obecnie mogę taki stan podziwiać u innych, z daleka, a sama absolutnie nie muszę sobie zaprzątać głowy takimi problemami. Wydaje mi się, że tylko naprawdę znani i dobrze opłacani malarze powinni martwić się tym, czy ktoś nie wypuszcza na rynek podróbek ich "marki".
Gdzieś czytałam, że w przedsiębiorczych Chinach istnieją całe fabryczki produkujące fałszywe Rembrandty, Rubensy czy Van Dycki (truposze nie zaprotestują, że się ich podrabia). Czy to prawda, nie wiem, ale nie da się ukryć, że co kilkanaście lat w mediach wybucha afera związana z pojawieniem się na rynku sztuki doskonałych kopii, prawie identycznych z oryginałem. Kopii, na które wszyscy się nabrali. 
Naśladowanie żyjącego twórcy może się bardzo opłacać. Przecież wchodzi się w "interakcję artystyczną", jak na przykład przy aferze Sasnal-the Krasnals. Zaistniała sytuacja obnażyła po pierwsze, że bogacze z zachodniej Europy nawet nie czytają dokładnie nazwisk twórców, których kupują, po drugie, że skopiować współczesne malarstwo to pikuś. Dzięki podszywaniu się pod Sasnala i robieniu w bambuko snobów, the Krasnals uzyskali rozgłos i rozkręcili karierę, zaś samemu Sasnalowi dodało to splendoru, bo stał się jeszcze bardziej znany i rozchwytywany. 
Jeśli chodzi o mnie, obecnie jestem w takim punkcie życia, że bycie skopiowaną prawdopodobnie mogłoby mi tylko pochlebić i o ile ktoś nie zbiłby kokosów na papugowaniu mnie (podczas gdy ja swoim obrazami ozdabiałabym zakurzone zakątki pracowni), to prędzej mogłabym napęcznieć z dumy jak świński pęcherz na słońcu, niż się zdenerwować.




Bycie kopiowanym

Wariant negatywny

Czyli finanse. Mroczną stronę bycia kopiowanym znają graficy, ilustratorzy, projektanci mebli, odzieży, wnętrz. To dziedziny sztuki, w których łatwiej zarobić pieniądze (niż w malarstwie), ale też łatwiej zostać okradzionym ze swoich pomysłów. Konstruowanie umów tak, żeby projektujący zyskał finansowo jak najmniej, a stracił wszelkie prawa do swojego projektu, jest na porządku dziennym i myślę, że zna to prawie każdy przedstawiciel wyżej wymienionych zawodów. Nabijanie w butelkę początkujących projektantów to normalka. Dodając do tego notoryczne niepłacenie całości wynagrodzenia, nakłanianie do pracy za śmieszną kwotę (słynne "będzie miała pani do portfolio"), otrzymujemy efekt taki, że istnieje potrzeba posiadania oczu dookoła głowy, by nie dać się wydymać zleceniodawcom. Myślę, że ten temat wymaga rozwinięcia z podparciem kodeksów prawa i z czasem, być może, to uczynię. 
Jest rzeczą bardzo przykrą, gdy człowiek napracuje się i guzik z tego ma, a ktoś inny czerpie korzyści z jego krwawicy. Na marginesie muszę przyznać, że argument finansowy wykorzystuję sama przed sobą na usprawiedliwienie mojego kopiowania: moja korzyść jest nikła (a zazwyczaj pozafinansowa) w porównaniu z korzyścią autora oryginału.




Podsumowując pobieżnie liźnięty temat kopiowania, mamy do dyspozycji cztery reakcje na zjawisko:

1. Pozytywna, bo podwyższam kwalifikacje i mam coś na prezent.
2. Negatywna, bo nie zyskam sławy ani pieniędzy.
3. Pozytywna, bo to znaczy że jestem aż tak znana.
4. Negatywna, bo ktoś inny zgarnie za to pieniądze.

Możemy dowolnie przesiadać się w obrębie tych czterech punktów widzenia, przy czym na stołeczkach numer 2 i 4 siedzi się wyjątkowo niewygodnie. Miejscami 1 i 3 proponuję pocieszać się w chwilach słabości psychicznej. 

Tak naprawdę, mój tekst jest pretekstem do pokazania prac-kopii Jeana-Pierre Ceytaire'a, czyli dupeczek i cycków. Drobnym drukiem zachęcam do uzupełnienia sobie w wyobraźni środka błękitnej kompozycji, która jest idealną opcją do upiększenia sypialni.

0 komentarze:

Prześlij komentarz