Recent Posts

niedziela, 24 lipca 2016

Czuję się niedoceniona

Źródło
Nadchodzi taki dzień, kiedy człowiek potrzebuje postękać nad swym marnym losem. Dla mnie ta chwila właśnie nadeszła. Czuję się niedoceniona, bo znowu przegrałam z nowymi technologiami. Ludzie wolą zbierać Pokemony, niż klocusie.

piątek, 8 lipca 2016

Keszowanie w miejscach turystycznych



Dla mnie, jako producentki klocusiów, ważna jest reakcja ze strony odbiorców, czyli innych geokeszerów, na płaszczyźnie wymiany fantów. Wydaje się zatem, że skrzynka usytuowana w miejscu obficie uczęszczanym może rozpalić mię do białości. TAKA szansa, że obrazek będzie wyciągnięty w ciągu zaledwie kilku dni... Może i tak się stanie, ale ja się o tym nie dowiem. Niestety, doświadczenie wykazało, że raczej nie należy spodziewać się odzewu. 

wtorek, 14 czerwca 2016

70-60-50?



Trzysta lat temu mogłabym sobie mieć sporą nadwagę, a miałabym szanse uchodzić za atrakcyjną. Za to prawdopodobnie pojawiłyby się pewne trudności, jeśli chodzi o zdobycie wykształcenia artystycznego. Teraz jest odwrotnie - druga płeć jest mniej ograniczana w dostępie do ciekawych aktywności życiowych, natomiast wszelki nadmiar kilogramów właściwie wyklucza z grona osób naprawdę uznanych za urodziwe. Dlatego właśnie, jako ofiara naszych czasów, odchudzam się praktycznie "od małego". A kiedyś nawet pojawiła się perwersyjna myśl, by pożenić ten proces ze sztuką...

piątek, 20 maja 2016

Pogwarka o zamalowywaniu własnych prac


Z każdym wyprodukowanym przeze mnie obrazem łączy mnie niematerialna więź, której intensywność zależy od tematyki oraz okoliczności powstania pracy (na przykład czy bardzo się namęczyłam w trakcie malowania). Czas i energia włożone w proces twórczy przybliżają uwieczniany obiekt memu sercu. Ale przede wszystkim wiążę się niewidzialnym powrózkiem z samym obrazem. Przedmiot stworzony własnymi rękami jest "uświęcony". Mniej korzystny efekt tego mechanizmu w mojej głowie to "uświęcenie" również dzieł wątpliwej jakości... Nie zawsze jestem w stanie przyznać się sama przed sobą, że produktem końcowym moich mozolnych zabiegów jest artystyczny bubel. Że praca wykonana równa się zero.

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Keszowanie w Tatrach


Ambicje były wielkie. Dążenia śmiałe. Pierwotnie marzyłam, by ten post był opisem skrzynek geocache, zdobytych na najwyższych tatrzańskich szczytach, a do każdej z nich oczywiście miało być wrzucone dzieło malarki (zaś potencjalny tytuł wpisu: "Keszowanie na topie"). Plan był bardzo dobry. Niestety wkroczył czynnik ludzki...

sobota, 20 czerwca 2015

Dziewczęco-zwierzęcy seksapil

Balthus źródło

Z okazji premiery filmu Pan Tadeusz przed piętnastoma laty, dość dużo rozprawiało się o głównych postaciach żeńskich występujących w książce i filmie. Dywagowano między innymi na temat tego, która z pań jest bardziej pociągająca dla mężczyzn: młodziutka, słodka i niewinna Zosia, czy lekko podniszczona acz interesująca i ciągle atrakcyjna Telimena. Pytanie to zadawano znanym panom na łamach znanego czasopisma, a większość z rozmówców, co mnie zaskoczyło, opowiadała się za Telimeną. Że niby Zosia nieopierzona, a doświadczona Telimena to lepsza kobieta dla mężczyzny... Zdziwiłam się, bo biologia i atawistyczne instynkty powinny wskazywać na częstszy wybór Zosi. Może owe odpowiedzi miały na celu przypochlebienie się targetowi czasopisma? A może podyktowane były strachem przed ostracyzmem społecznym, po wyznaniu prawdy (pod nazwiskiem), że każdy facet i tak woli młodszą niż starszą?

środa, 10 czerwca 2015

Geocaching na wzgórzach wokół Krakowa


Kraków słynie z przymglonej powietrznej zawiesiny, która ponoć nigdy nie może się rozwiać, bo przepływ powietrza uniemożliwiają otaczające miasto wzgórza...
Ja tam niczego przykrego w krakowskiej atmosferze nie zaobserwowałam, ale skoro meteorologiczno-klimatyczni mędrcy prawią o smogu i spleenie, to widać takowy istnieje. Nie sądzę jednakowoż, by nad Poznaniem wisiały insze wyziewy fiołkowo-witaminowe, toteż uznaję się za osobniczkę przyzwyczajoną do ołowianego powietrza, zaś wzgórza wokół stolicy Małopolski są dobre, bo na szczytach wielu z nich tkwią skrzynki geocache...

Na wstępie upraszam "lokalsów" o wybaczenie mi prostackich, niezgodnych z geografią fizyczną i regionalną ujednoliceń. Dla mnie, jako przybysza z daleka, wszystkie opisane poniżej miejsca podpadają pod kategorię "w okolicach Krakowa".

poniedziałek, 1 czerwca 2015

Wilczy Szaniec

Tuż przy keszu Military Box
Nie ma to, jak opróżnić antałek trunku o wdzięcznej nazwie Valkiria, kryjąc się w rozwalonych zabudowaniach Wilczego Szańca. Z których każde oznaczone jest wyrazistym napisem "Wstęp wzbroniony". Formalizacja warunków i trasy zwiedzania to podobno główna zmiana, jaka nastąpiła tu na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat. Pojawiły się bilety wstępu, płatny parking, przewodnicy, odcięto część drabinek, prowadzących na dachy bunkrów. Ale spokojnie, odjęto nam możliwość penetracji tylko w widocznych miejscach...

środa, 6 maja 2015

Jeleniogórska majówka - zamki



Zwiedzanie okolic Kotliny Jeleniogórskiej w majowych dekoracjach to dla mnie raj na ziemi. To nie mój pierwszy pobyt w tej okolicy (jeśli w góry, to Karkonosze najbliżej) lecz moje pierwsze tutejsze skrzynki geocache. Cichcem liczę na to, że powrócę ze zmasowanym atakiem na wyższe partie terenu.

wtorek, 21 kwietnia 2015

Podsumowanie pierwszego roku keszowania z obrazkami



Zbliża się rocznica założenia bloga i rozpoczęcia akcji Klocusie. Z tej okazji chciałam zrobić małe podsumowanie oraz przedstawić statystyki geokeszerskie.

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Znowu keszowanie w cieniu dębów



Miejsce: Wielkopolska. Miejscowość: Rogalin. Sektor: dęby. Misja: zrobić porządek. To znaczy: zdobyć pozostałe do podjęcia kesze w okolicy oraz sprawdzić co z obrazkami w tych skrzynkach, z których nie miałam żadnych wiadomości.

piątek, 17 kwietnia 2015

Mikro Toruń na wiosnę



Toruńskie keszowanie sprowadziło się do zaliczenia mikrusów w obrębie Starego Miasta. Choć wzdragałam się przed tym, to jednak fakt, że NIE przygotowałam się do wyjazdu pod kątem klocusiowym, zmobilizował mnie do przespacerowania się po starówce i częściowego wyczyszczenia mapy skrzynek.

czwartek, 16 kwietnia 2015

Dobrze o bobrze


Sytuacja przedstawia się tak: 150 lat temu kobieta chcąca uchodzić za atrakcyjną, musiała wcisnąć się w pancerz, który ją tłamsił i przesuwał narządy wewnętrzne w nieanatomiczne miejsca w ciele, w zamian dając iluzję talii osy.

50 lat temu kobieta chcąca uchodzić za atrakcyjną i schludną nie mogła wyjść z domu z umytymi i rozpuszczonymi włosami, bo uznana byłaby za niechluja z marginesu społecznego. Musiała mieć fryzurę starannie utrefioną na wałki i utrwaloną lakierem. 

Obecnie zaś, kiedy śmiejemy się z głupot, które kierowały kanonami urody sprzed lat, kobieta chcąca uchodzić za atrakcyjną i schludną, musi mieć genitalia wygolone na zero, bez jednego kłaczka czy pryszcza. Przyzwoita goła baba musi mieć gołą p***.

czwartek, 9 kwietnia 2015

Zagłębiając się w mroczne ostępy Wielkiego Lasu


Horst Sobota, starszy pan, zamieszkujący leśne obrzeża położonej na zadupiu wioski Mordęgi, twierdzi, że las ma duszę i świadomość. Że jest jednolitym, samowystarczalnym organizmem, z natury podłym i podstępnym. Według Soboty las jest zły, gdyż jest naturalnym przeciwnikiem człowieka i jego działań, mających na celu trzymanie przyrody w ryzach. Las jest zły, bo jest emanacją chaosu. Las jest zły, gdyż zmusza człowieka do atawistycznej walki i wydobywa z niego najgorsze i najprymitywniejsze cechy. Osoba dobra i przyzwoita nie przetrwa w lesie. Zostanie przemielona przez leśny ekosystem i wypluta, niezdolna do dalszej konstruktywnej egzystencji. Tylko prawdziwe bydlaki radzą sobie dusznym cieniu drzew. Tylko okrucieństwo i bezwzględność wpasowują się w klimaks leśny. Las jest esencją zła i zmienia ludzi w zwierzęta... Taka jest teoria Horsta Soboty, bohatera powieści "Wielki Las"

wtorek, 7 kwietnia 2015

Mój obrazek stał się geokretem i będzie podróżował


Słownik malarki wyjaśnił już nie-keszerom znaczenie słowa "geokret". Czytelnikom, którym nie chce wracać się do zmurszałego posta z zeszłego roku, wyjaśniam ponownie: Geokrety to drobne przedmioty, mające za zadanie "podróżować" po skrzynkach geocache. Z miejsca na miejsce przenoszone są przez kolejnych geokeszerów. Każdy krecik ma swój indywidualny kod "podróżny", a w ich bazie, tzw. kretowisku można go po tych numerach zidentyfikować, zalogować oraz śledzić przebieg wojaży na mapie. Bardzo przyjemna sprawa. Nazwa "geokret" dotyczy zabawy w serwisie opencaching.pl. Z kolei w geocaching.com te przedmioty nazywają się "travelbugs". Większości geokretów, zanim ulegną przypadkowej anihilacji, szczęśliwie udaje się "zrobić" od kilkuset do kilku tysięcy kilometrów trasy. Rekordzista ma ponad trzydzieści tysięcy kilometrów na "liczniku".

sobota, 21 marca 2015

Otwarcie sezonu w Zachodniopomorskiem - tajemnicze kurhany i kamienne kręgi



To miejsce okeszowane od bardzo dawna (2008 - rok założenia skrzynki), które wszyscy mają w dupie. Częstotliwość wizyt geokeszerskich: najwyżej raz do roku. Opieka właściciela: zerowa. Podczas moich zeszłorocznych odwiedzin, stwierdziłam zaginięcie kesza (nic dziwnego, skoro poprzednia osoba zajrzała tam dwa lata wcześniej). Do mojej kolejnej wizyty, żywa dusza się (przynajmniej oficjalnie) nie pojawiła...

wtorek, 17 marca 2015

Trzy zalety geocachingu oraz blogowania w życiu malarki


Przyznaję, że jeśli chodzi o geocaching, to jestem trochę jak śmieciarz, który w towarzystwie ożywia się tylko wtedy, gdy padnie słowo "śmieć". Moi interlokutorzy zazwyczaj zadają mi kilka pytań (ja zaczynam gadać), potem kiwają głowami, a później już czekają aż skończę swój monolog. Raczej nie mam z kim dyskutować ani zwierzać się ze swojej pasji (na tyle, na ile potrzebuję - a chce mi się mówić długo i rozwlekle), zatem wywnętrzę się tu.

Dzięki geocachingowi, a także dzięki blogowaniu, w mojej egzystencji nastąpiły trzy pozytywne zmiany.

poniedziałek, 9 marca 2015

Rozlewiska Warty koło Rogalina


Do Rogalina jeździłam jeszcze dziecięciem będąc, pod opieką protoplastów rodu, a potem jako nastoletnia podfruwajka spacerowałam po parkowych alejkach z małym braciszkiem w wózeczku (niechętnie - bałam się, aby ktoś nie uznał, że to moje dziecko). Nadwarciańskie łąki były przeze mnie wykorzystywane również jako miejsce romantycznych randek (podczas których można było paść ofiarą alergicznych duszności) oraz artystycznych sesji fotograficznych (najlepiej z gołym cycem na tle szuwarów). Pod kątem geokeszerskim spenetrowałam zaś okolicę w zeszłym roku (co dokumentuje ten wpis). Jednak od mojego ostatniego keszobrania na tym terenie, sytuacja się nieco zmieniła, mianowicie skrzynki rozmnożyły się w cudowny sposób, niczym chleb i makrele w rękach Jezusa.

środa, 18 lutego 2015

Najbardziej irytująca postać żeńska w literaturze - vol. I - Kitty Szczerbacka

(źródło)

Kitty Szczerbacka z "Anny Kareniny" oraz Konstancja di Montecaldo z "Jednorożca" uczestniczą w moim prywatnym rankingu na najbardziej irytującą bohaterkę literacką. Idą łeb w łeb i na razie nie potrafię rozstrzygnąć, która z nich bardziej mnie denerwuje. Choć obie powieści różnią się znacząco poziomem literackim, zarówno Tołstojowi, jak i Utrio, udało się stworzyć kobiece potworki. Zapewne, zgodnie z zamierzeniami autorów, miałam ich bohaterki polubić i trochę się z nimi utożsamić. Atoli się to nie udało. 

niedziela, 15 lutego 2015

Średniowieczne romanse czyli historia Europy dla raczkujących


Przy okazji wpisu na temat okładek Sagi o Ludziach Lodu zdemaskowałam się ze swoimi upodobaniami do romansideł w scenerii kostiumowej. Wyznam, że z literatury osadzonej w dawnych epokach, najbardziej działa na mnie wystrój średniowieczny...