Recent Posts
piątek, 30 stycznia 2015
Jerzy - wyższy stopień ascezy
Autor:
blog malarki
Kilka dni temu brałam udział w skromnej uroczystości w poznańskiej katedrze, podczas której ascetyczny Jerzy wszedł na nowy poziom ascezy.
niedziela, 25 stycznia 2015
Wizyta w Knajpie Lubieżców, czyli sinful Cindy
Autor:
blog malarki
Niegdyś piękna Cindy mieszkała na cichym rodzinnym osiedlu pod Lasem Marcelińskim. Z początku nosiła się raczej w czerwieniach niż w odcieniach morskich, ale zawsze była bardzo ostentacyjna. Proboszcz grzmiał z ambony, ale nic to, Cindy poczynała sobie coraz bezczelniej, ku sromocie zacnych rodzin z dziećmi, zamieszkujących tą spokojną okolicę. Jej konkurentka z branży, znacznie uboższa i bardziej przaśna, miała na imię Nana. Jednak, o ile Nana chowała się skromnie za drzewami na obrzeżu osiedla, to Cindy była widoczna z daleka i miała nawet w adresie dokładnie tą samą ulicę, na której znajdował się lokalny kościół parafialny... Wstyd i hańba! Wreszcie znalazła sobie bardziej komfortowe gniazdko na drugim końcu Lasu. Parafianie odetchnęli z ulgą...
piątek, 23 stycznia 2015
Kobiety Nienackiego 4 - Gertruda Makuch
Autor:
blog malarki
Do tej pory nie wspominałam o Gertrudzie Makuch ze Skiroławek. Prawdopodobnie pominęłam ją z tego powodu, iż nie jest młoda, atrakcyjna ani seksowna. W opisach tej postaci nie znajdziemy nic o stromych cyckach, ani zgrabnym tyłeczku (zadzie?). Nie bardzo ma czym przyciągnąć uwagę czytelnika. Jednak, tak jak Basieńka Lubińska, jest to postać o dwoistej naturze. W miarę zagłębiania się w lekturę Raz w roku w Skiroławkach Gertruda Makuch zaczyna trochę przerażać.
środa, 21 stycznia 2015
Na czym maluję - krótka historia podobrazia w życiu malarki
Autor:
blog malarki
Dawno, dawno temu, w moich zamierzchłych latach dwudziestoletnich do zagadnienia podobrazi* podchodziłam bardzo nonszalancko. Było mi wszystko jedno, na czym maluję i miałam na to dwa sensowne wytłumaczenia. Z jednej strony, cechowała mnie lekka buta (jeszcze niezweryfikowana przez życie), nacechowana przekonaniem (niczym nie podpartym), że moje wyroby plastyczne są tak wspaniałe, że uświęcę swym artystycznym dotykiem każdy papier, którego dotknę. Z drugiej strony twierdziłam, że przecież dopiero jestem w fazie nauki malarstwa i temu co produkuję daleko jeszcze do ideału (tu byłam bliższa prawdy), zatem szkoda marnować dobre blejtramy na te moje bohomazy. Skoro mogę ćwiczyć na płycie pilśniowej zerwanej z ulicznego słupa w trakcie trwania kampanii wyborczej Huberta Świątkowskiego...
poniedziałek, 19 stycznia 2015
Geocaching w miejskiej dżungli
Autor:
blog malarki
Już zdecydowałam, że wolę geocaching na odludziu. Albo w sielskim klimacie małomiasteczkowym. To miła odmiana i możliwość odetchnięcia świeżym powietrzem. Ale tak się składa, że częściej zwiedzam skrzynki w betonowej dżungli aniżeli na zielonych wzgórzach. Dlaczego? Oto powody:
piątek, 16 stycznia 2015
Być czy mieć, czyli dylematy prowincjonalnego malarza
Autor:
blog malarki
Jeśli mogę pokusić się o porównanie własnych zainteresowań artystycznych z prezentowanymi przez książkowego malarza Porwasza, to najpierw posłużę się cytatami. Zakładam, że większość moich czytelników nie zdołała zdobyć Raz w roku w Skiroławkach i nie przyjrzała się bliżej postaci wioskowego artysty. Ci którzy książkę znają, mogą sobie podarować czytanie poniższych fragmentów.
środa, 14 stycznia 2015
Szpetne okładki Sagi o Ludziach Lodu
Autor:
blog malarki
Nie, nie mówię o tych okładkach |
Saga o Ludziach Lodu to harlekin, tyle, że w otoczce historycznej. Wątek romansowy, w każdym tomie inny, zazwyczaj przyprawia o krwiste wypieki: niewinne dziewice kontra wielkie fallusy, mroczne femme fatale oplatające słodkich chłopców, posępni rycerze roznamiętniani przez gorące kochanki. Nierozwiązany wątek klątwy ciążącej nad rodem przykuwa naszą uwagę na dłużej i wprowadza klimat gotyckiej powieści grozy. Oprócz tego, Saga przerabia różne warianty problemów natury charakterologicznej bądź seksualnej, tak więc teoretycznie każda czytelniczka powinna odnaleźć siebie w którejś z protagonistek. Pomijając wstydliwą przyjemność obcowania z tego typu literaturą, największą wartość mają, według mnie, legendy pochodzące z różnych zakątków Europy (a nawet Azji), które Margit Sandemo wplata w treść. Najlepsze są te tomy, które w całości bazują na jakiejś lokalnej opowieści (np "Skrzydła kruka").
sobota, 10 stycznia 2015
O kolorze zielonym oraz o kryzysie małżeńskim pani Halinki i leśniczego Turleja
Autor:
blog malarki
Tytuł dzisiejszego posta nawiązuje do tytułów rozdziałów z mojej ulubionej lektury na długie zimowe wieczory. Jako bazę i wstęp do rozważań zacytuję scenę prosto z kart powieści.
piątek, 9 stycznia 2015
Nowy Sącz - błyskawiczny przelot i najlepszy dzień zwiedzania
Autor:
blog malarki
Ostatni raz Nowy Sącz zwiedziło mi się dokładnie 27 lat temu. Nie dziwota zatem, że w pamięci pozostała dziura. Podobno wspomnienia z okresu poniżej siódmego roku życia są przez mózg kasowane, coby system się nie przegrzał nadmiarem informacyj. Tym razem trafiłam w to miejsce świadomie lecz nieco przypadkowo...
środa, 7 stycznia 2015
Dziki Kraków - czyli kesze usytuowane w zielonych zakątkach stolicy Małopolski
Autor:
blog malarki
My, Wielkopolanie bardzo lubimy urozmaiconą rzeźbę terenu. W rodzinnych stronach brakuje górek i dolin, toteż budzą one nasze zainteresowanie i chęć dogłębnej eksploracji. Miejsca, które przedstawiam w tym poście, są nie do końca zurbanizowane, a zatem można nazwać je terenami zielonymi, choć o tej porze roku królują szarość, brąz i biel.
niedziela, 4 stycznia 2015
Utrata obrazka w tajemniczym grodzisku
Autor:
blog malarki
Niestety kesz w Grodzisku Rumsku nie przetrwał próby czasu. Kolejny geokeszer odwiedzający skrzynkę (po dwóch miesiącach od naszej wizyty) odnalazł jeno pusty pień.
czwartek, 1 stycznia 2015
Kościańska reaktywacja, czyli jak ożywiłam 66,6666 % skrzynek w mieście
Autor:
blog malarki
W Kościanie nastąpiła skrzynkowa katastrofa. Dwie trzecie keszyków zaginęło. Na reaktywację nie można było liczyć, gdyż właściciel od dawna ignorował sugestie na temat serwisu. Postanowiłam więc reaktywować je własnoręcznie, aby inni geokeszerzy mogli cieszyć się urokami wielkopolskich landów. Jakim cudem udał mi się tak olbrzymi wyczyn, jak poruszenie większości kościańskiego stanu skrzynek? Ano takim, że 66,6666% to dokładnie dwie sztuki. Bo w Kościanie są w sumie trzy skrzynki.