Klocuś maryjny |
Oto, jakie funkcje dla klocusia może znaleźć jego posiadacz:
1. Klocuś jako fant przechodni, przerzucony do innego kesza. Jeśli byłabym zdeterminowana, by obserwować trasy konkretnego egzemplarza, to powinnam zarejestrować go jako geokreta. Bez tego nowy właściciel nie ma obowiązku ani interesu, żeby informować mnie o umieszczeniu obrazka w innej skrzynce geocache.
2. Klocuś jako gadżet na półeczce fantów wyciągniętych ze skrzynek. Myślę, że to najczęstsza opcja, bo większość osób trafia na pojedynczy obrazek. Można go sobie trzymać w kieszeni, jako talizman, niczym "kamyk zielony".
3. Po trzecie i najważniejsze: klocuś jako obrazek na ścianie. I jeden z głównych powodów, dla których mając obrazki z 2009 roku, tak długo czekałam, by je wrzucić do skrzynek... Po prostu szkoda mi było demolować ich oprawę.
Posiadając pojedynczy egzemplarz, można nabyć ramkę, jak do zdjęcia (byle nie antyramę), najlepiej gablotkę, w której można elegancko wyeksponować obrazek.
Mając kilka klocusiów, można zrobić z nich małą aranżację, przyklejając je na grubym kartonie, w pasującym kolorze (najlepiej sprawdzają się czernie, szarości i inne zdechłe barwy).
Zazwyczaj nasze mieszkania są tak kompaktowe, że z trudem możemy znaleźć miejsce na ekspozycję czegokolwiek na ścianie (po zapchaniu jej półkami, służącymi do przechowywania przedmiotów niezbędnych do życia). Ale klocuś to obrazek w wersji mini, toteż jest szansa na wygospodarowanie dla niego miejsca w naszych klitkach.
Obrazki z 2009 roku, jedyne, które ostały się po pogromie |
Eleganckie tyły ram |
Nie ostały się... |
Miniaturowa kopia obrazu francuskiego malarza, oprawiona a'la klocusie |
Ramy, w których wyeksponowano grubość obrazka |
0 komentarze:
Prześlij komentarz