Mimo iż fajumskie
portrety trumienne pochodzą z zamierzchłych czasów (I i II wiek
n.e.), zwracają uwagę dziwnie współczesnym stylem malowania.
Cechuje je niezwykły realizm. Każda twarz jest inna, choć łączą
je duże ciemne oczy, spoglądające na nas smutno i
spokojnie z dalekiej przeszłości.
Malowidła te powstały w efekcie połączenia wierzeń
miejscowych Egipcjan i napływowych w czasach hellenistycznych Greków
i Macedończyków. Gdy odgórny zakaz egipskiego sposobu grzebania
zwłok zmodyfikował obyczaje ludności, maski nakładane na
zmumifikowane zwłoki zastąpiły obrazy malowane na deseczce i
umieszczane na wysokości twarzy zmarłego. Siła wyrazu tych
wizerunków, mimo upływu kilkunastu stuleci, jest ogromna.
Przecież w wiekach późniejszych bywały wyraźne problemy, z wyrażeniem indywidualności wizualnej modela. Często portrety czy freski z okresu średniowiecza budzą lekkie politowanie, bo wszystkie postaci mają takie same fizys. To dla dzisiejszego odbiorcy właściwie jedna osoba w różnych fryzurach i ubiorach. Bardziej niż z nieumiejętności malarza, wynikało to z braku przykładania wagi do tak nieistotnych szczegółów jak wygląd zewnętrzny. Jednak na tym tle, portrety fajumskie zwracają uwagę swą kunsztownością i precyzją i w przeciwieństwie do wspomnianej sztuki średniowiecznej, podkreślają to, co dla współczesnego nam odbiorcy istotne: indywidualizm.
Biorąc pod
uwagę ich wiek, upływ czasu okazał się dla nich łaskawy. Obrazy
dotrwały do dnia dzisiejszego dzięki konserwującym właściwościom
suchego powietrza i piasku, których pod dostatkiem w Egipcie.
Chronione przed słońcem i wilgocią, tempery i enkaustyki zachowały
się w liczbie około sześciuset.
Niektórzy
badacze uważają że fajumskie portrety trumienne są protoikoną.
Rzeczywiście podobieństwo stylistyczne jest uderzające. Jednym z
jego elementów są duże, szeroko otwarte oczy. W ikonie wyrażały
one modlitwę, łączność z Bogiem, zaś w portretach fajumskich
być może chodzi o upiększenie, a może podkreślenie, że chodzi o
wizerunki ludzi młodych, których znienacka dopadła śmierć.
Maniera
powiększania oczu modela podsuwa mi skojarzenie z epoką o wieleset
lat późniejszą, mianowicie z malarstwem Witkacego,
który stosował podobny zabieg przy malowaniu portretów
"mieszczańskich". Dzięki temu twarze wydawały się
bardziej wyraziste, a czasem można mieć wrażenie że artysta
pozwala wręcz zajrzeć do duszy osoby portretowanej.
Innym
podobieństwem wizerunków z Fajum do ikon jest zaduma i wycofanie,
które bardzo mnie urzekają w malarstwie portretowym. Bardzo cenię
minimum gestu, z którego można odczytywać głębsze i bardziej
dramatyczne przesłanie. Tutaj jest nim śmierć w młodym wieku,
przeciwko której opowiadają się te kwitnące życiem i
zmysłowością twarze.
O portretach fajumskich
zaczęłam dumać w trakcie malowania klocusiów. Najpierw myślałam, że chodzi o podobieństwo podobrazi. W końcu od wielu lat nie malowałam na deskach, bo nie lubię, że się wypaczają, gdy drewno jest zbyt świeże (a zawsze jest, bo powinno "leżakować" kilkadziesiąt lat) i zbyt łatwo je, po namalowaniu, uszkodzić.
Potem doszłam do wniosku, że na myśl o
Fajum naprowadziła mnie niezwykła, południowa uroda mojej modelki, trochę
podobna do tych uroczych młodych kobiet sprzed wieków. Klocuś z jej wizerunkiem
powstał intuicyjnie, ale uważam go za jeden z lepszych jakie
wykonałam i ręka mi nadal drży przed wrzuceniem go na nieznany los
do jakiejś śmieciowej skrzynki. Uważam, że ma kontemplacyjny i wycofany
charakter.
Podczas pracy, pojawiła się też rewolucyjna myśl o wykorzystaniu złotej farby
do czegoś innego niż tylko malowanie jajek na Wielkanoc. Do tej
pory pomysł używania koloru złotego w malarstwie zakrawał na
kpinę, wskazywał kiczowate skłonności i nieumiejętność oddania
koloru złota poprzez użycie innych farb. Jednak w tym wypadku nie muszę przejmować się opinią profesorów, a przy malowaniu małych
symbolicznych portretów, może by się ten pomysł sprawdził?
Oczywiście przy pracy nad klocusiami nie mogę
stosować technik malarskich używanych przy portretach
z Fajum. Jak wiadomo nasz klimat nie obfituje w piasek, nie jest
suchy ani gorący. Tempera i delikatne malarstwo enkaustyczne
mogłbyby nie przetrzymać zetknięcia z warunkami pogodowymi naszej
strefy klimatycznej. Zostanę więc przy akrylach.
Pisząc, korzystałam ze stron:
www.religie.424.pl
www.lebioda.wordpress.com
Pisząc, korzystałam ze stron:
www.religie.424.pl
www.lebioda.wordpress.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz