Kościółek w Cisowie koło Darłowa |
W miniony weekend odbyłam
dziewiczą wyprawę opencachingową z klocusiami. Odbyła się ona w
okolicach Darłowa. Jako osoba początkująca, wybrałam skrzynki łatwe,
do których dojście nie grozi śmiercią ani uszczerbkiem zdrowia.
Miałam dwóch pomocników. Oto rezultaty.
1. Zamek Książąt Pomorskich – Darłowo
Skrzynka schowana była
pod cegłą na lewo od wejścia do zamku. Poszliśmy tam rano, kiedy
było pustawo, żeby nie spalić miejsca ukrycia przed osobami
niepowołanymi, zwanymi na forum geokeszerskim mugolami. Niestety w
podnieceniu zapomniałam wziąć aparatu, tak więc dokumentacji z
otwarcia kesza nie mam, ale informuję, że wsadzony został
komisyjnie czerwony klocuś z damskim profilem.
AKTUALIZACJA: Klocuś zniknął, chociaż nikt się nie przyznał. Tak więc połowiczna satysfakcja.
2. Fortyfikacje obronne Darłówko Zachodnie
Druga skrzynka również
poszła jak po maśle. Trochę obawialiśmy się, że panowie tnący
drewno na terenie obiektu (fortyfikacji) uznają że kombinujemy coś
ze śmieciami/podkładamy bombę. Na szczęście nie zwrócili na nas
szczególnej uwagi. Ze względu na mgłę nad morzem, w okolicy było
mało przechodniów zmierzających na plażę, co ułatwiło zadanie.
Do środka poszedł klocuś z męską twarzą na zielonym tle. Jest
dokumentacja.
3. Klasztor cystersów
Odnalezienie tego kesza wydawało się szczególnie kuszące, bo Bukowo Morskie to stara malownicza
wieś tuż przy jeziorze Dąbie. W środku wsi ceglany kościółek,
poniemiecki cmentarzyk, park. Wydawało się, że nadchodzi łatwe
zwycięstwo i szybka satysfakcja, a tu pojawił problem! Łaziliśmy
po całym parku, nurzając się po kolana w mokrych liściach i
bluszczu (tylko część parku wokół samego kościoła była
cywilizowana)i nie mogliśmy nic znaleźć. Podpowiedzi w
opisie kesza podawały że skrzynka ukryta jest w dziupli, toteż
sprawdzaliśmy drzewo po drzewie na całkiem sporym terenie. I nic.
Tylko rozjuszone komary atakowały. Porażka była tym boleśniejsza,
że komentarze innych geokeszerów na stronie internetowej
sugerowały, że miejsce ukrycia jest łatwe i do znalezienia na
szybko, a ostatnie odwiedziny były zaledwie 3 tygodnie wcześniej.
Czyli wszystko powinno być ok. W końcu musieliśmy się poddać, a
na pociechę zostawało poszukiwanie kolejnych skrzynek. Miałam
gotowe usprawiedliwienie, że porażki są nieuniknione, bo przecież
dopiero zaczynam. Pojechaliśmy dalej.
Jednak sprawa Bukowa
Morskiego nie dawała mi spokoju i po powrocie na bazę do komputera
obejrzałam jeszcze raz zdjęcie-spojler z charakterystyczną
dziuplą. Było oplecione bluszczem, co pozwalało wyeliminować
przynajmniej część parkowych drzew. Weszłam też na forum geokeszerskie i
zaczęłam czytać posty skierowane do nowicjuszy. Wzięłam sobie do serca radę, że należy szukać takich miejsc,
gdzie samemu by się chciało coś ukryć. Z tą myślą pojechałam
na drugi dzień, już sama, rowerem do Bukowa Morskiego i wtedy udało
się! Byliśmy głupi szukając w drzewach na środku parku, gdzie
każdy przechodzień może zobaczyć podejrzane persony kombinujące
coś z plastikiem na łonie natury. Kesz był ukryty bardziej na
uboczu.
Do środka poszedł
profil mojego kolegi po fachu, Roberta, namalowany kilka lat temu na
studiach.
4. Pierwsze uzdrowisko IV RP
Chodzi o wieś Dąbki
nad jeziorem Dąbie. O przyznanie jej statusu uzdrowiska walczyła
Jadwiga Gosiewska za pomocą swego syna Przemysława, gdy tylko PiS
doszedł do władzy. Ponieważ wieś nie posiadała żadnych złóż
leczniczych, trudno było uznać ją za uzdrowisko, ale Gosiewska
chciała aby Ministerstwo Zdrowia za takie złoża uznało również
„aerozol morski”, czyli krople morza porywane wiatrem (cytat ze
strony opencaching.pl). Po zdecydowanej odmowie, zaczęto
intensywnie poszukiwać innego wyjścia i w końcu dokopano się do
leczniczych borowin. To spowodowało w końcu pozytywną decyzję Ministerstwa
i tak Dąbki zostały pierwszym uzdrowiskiem IV RP
Ta skrzynka również
okazała się łatwa i szybka, co było nielichą pociechą po
porażce z Bukowem Morskim. Nastąpiły co prawda chwile grozy, bo
też nie od razu trafiliśmy do celu, a zaznaczam że komentarze na
stronie kesza były na przykład takie:
„znaleziona podczas spaceru z
rodzinką”
„super miejsce, wyśmienita zabawa
z dzieciaczkami, najmłodszy znalazł obydwie skrzyneczki”
Jezu, czyli skrzynka tak
łatwa, że dzieciaczki znajdują, a tu trzech dorosłych się głowi
i żyłuje. Na szczęście okazaliśmy się godni poziomu ukrycia i
tym razem obyło się bez sromoty. Park bardzo ładnie
zagospodarowany, a kesz ukryty w jego dzikszej części. Do środka
poszedł profil kobiety na zielonym tle.5. Dora – działo kolejowe
Aby dostać się do tego
tajemniczego miejsca, należało udać się do wsi Bobolin (zwanej
czasem Babilonem) pomiędzy Dąbkami a Darłowem. Mieliśmy dwa kesze
do wyboru, jeden na 275 kilometrze wydm, drugi na 275,8. Nie
było wiele widać, ze względu na mgłę, a nasza nawigacja
samochodowa swoim zwyczajem traciła sygnał, toteż na
ślepo poszliśmy plażą w prawo. Okazało się że wybraliśmy
trasę na 275 kilometr czyli do kesza Dora.
To bardzo interesujący
fragment wybrzeża, którego moi pomocnicy - darłowscy tubylcy nigdy
wcześniej nie widzieli. Opuszczona baza wojskowa za wydmami, do
której jeszcze kilka lat temu musiał być swobodny dostęp (na co
wskazują pamiątkowe podpisy na murach), obecnie opłotowana i
ozasiekowana. Kesz mieścił się oczywiście poza bazą.
Dzięki mgle byliśmy
ukryci przed wzrokiem ludzi którzy ewentualnie mogliby skarcić
nas/donieść władzom o bezprawnym przebywaniu na wydmach. To
pozwoliło na spokojne przeczesanie terenu wokół drzew podejrzanych
o to, że skrywają skrzynkę. Udało się, choć komary kąsąły a
białe róże kłuły. Do środka poszedł portret z czerwonymi
kolczykami
6. Jezioro a może morze
Ostatnia skrzyneczka w
serii to miejsce dla osób nie mogących się zdecydować czy wolą
urlop nad jeziorem czy nad morzem. Pomiędzy jeziorem Dąbie a morzem
jest przekop, z którego widać zarówno wody słodkie, jak i słone. O ile
zwiedzanie wydm w pojedynkę we mgle mogłoby być dla mnie trochę
nieprzyjemne (więc cieszyłam się z obecności pomocników), o tyle
samotna wyprawa rowerowa w słoneczny dzień miała swoje walory, a
do tego doszło poczucie że kesza zdobyłam sama bez niczyjej pomocy
i cała sława i chwała spadnie tylko na mnie (moim pomocnikom
włączyła się już niebezpieczna męska ambicja, mogąca wypchnąć
mnie z pierwszego miejsca w grupie).
Skrytka była bardzo
sprytna i sucha, mimo bliskości wody (i nocnych burz). Do środka
poszedł zielonkawy portret malarki Darii
Teraz pozostało tylko
czekać na rezultaty, czyli monitorować skrzynki w bazie, czy ktoś
bierze moje fanty.
Gdybym miała więcej czasu to bym jeździła za Tobą i zbierała te klocusie.
OdpowiedzUsuńW życiu bym się z nimi nie rozstawała ale Twoja argumentacja jakoś tam do mnie przemawia.
Mój ulubiony to ten z " mężczyzną na zielonym tle" :)
A obrazu z kościółkiem nie sprzedawaj.
Chyba że mnie będzie kiedyś na niego stać.
M.
To byłoby niegłupie, gdybyś zbierała :) Okazuje się że daniem głównym większości skrzynek są zużyte bilety i śrubki (i nie powinnam się spodziewać niczego innego w zamian), zaś odwiedzający kesze po mnie, nic nie piszą o tym czy biorą obrazki...
OdpowiedzUsuń